Zraz z RAZa

Posted on Sat 14 July 2007 in Uncategorized • 2 min read

W ostatnim numerze GP rzuciły mi się w oko dwa fragmenty, oba dotyczące polskiej elity medialnej. Pierwszy, autorstwa Krystyny Grzybowskiej:

Obserwując gorszącą awanturę o rezultaty szczytu w Brukseli, doszłam do wniosku, że nasi dziennikarze mają problem z wyrażaniem własnych poglądów. I nie jest to problem z związany z lojalnością wobec własnej gazety, radia czy telewizji.
To jest problem z samym sobą.
A właściwie wiele problemów. Najbardziej męczą się publicyści sympatyzujący z PiS (wśród nich znakomici dziennikarze) z oceną wydarzeń. Oni panicznie boją się stanąć po czyjejś stronie, a szczególnie po stronie partii rządzącej aby przez prominencję mediów lewicowych nie zostać uznanymi za popleczników reżimu. Ich wysiłki mające na celu pokazanie, że są obiektywni i niezaangażowani, budzą litość, zwłaszcza kiedy stają twarzą w twarz z bojownikami o rząd dusz z "Gazety Wyborczej" czy TVN 24.

Drugi, autorstwa Jacka Kwiecińskiego, krótki ale treściwy i podsumowujący:

Rafał Ziemkiewicz włącza się w polityczną akcję mieszania z błotem całej naszej polityki zagranicznej.

Ziemkiewiczem zafascynowałem się przypadkiem po przeczytaniu któregoś w jego felietonów we "Wprost" albo "Rzepie". Styl jego pisania spodobał mi się tak bardzo, że kupiłem jeszcze dwie książki publicystyczne. Jedną pochłonąłem, drugą czytałem już ostrożnie. Potem, mniej więcej w czasie kiedy RAZ pojawiał się w Interii, na jakiś czas odpuściłem go sobie. Wrócił znów przypadkiem bo zaczęła go drukować Gazeta Polska na ostatniej stronie nad felietonami Łysiaka, który się z Ziemkiewiczem wkrótce pokłócił. Potem RAZ pojawił się w telewizji z własnym programem, chyba Ring, mającym być w zamyśle ciekawym talk-show, a który Ziemkiewicz prowadził tak żenująco, że nie mogłem na to patrzeć. Wtedy już zacząłem w wypowiedziać RAZ-a odnajdywać fałsz i to co Grzybowska nazywa "parciem na szkło". Gościowi nie zależało na prawdzie ale na "frekwecji" w mediach.
Mam nieodparte wrażenie, że tekst pani Grzybowskiej pisany jest z myślą o Ziemkiewiczu. Fałszem ten pan trąci mi coraz mocniej, a swąd silny rozszedł się wtedy gdy Michnik złamał mu kręgosłup zmuszając do przeprosin.
Zniechęcenie z lekkim posmakiem obrzydzenia spowodowało, że nie potrafię dokończyć "Michnikowszczyzny", którą tak kiedyś chwaliłem.