Różne książki oraz filmy
Posted on Mon 14 May 2007 in Recenzje • 2 min read
Przeczytałem Pałkiewicza "Syberię" - opis wyprawy autora z grupą Włochów po Syberii w roku pańskim 1989 czyli jak się gówniany kolos ZSRR chybotał ostro na nogach z kupy. Książka zostawia niedosyt i bardzo fajnie bo przecież tak powinno być ze wszystkim co wiąże się z podróżami. Nie pochłonąłem jej, choć miałem powód bo mnie bardzo tamte strony fascynują, z dwóch powodów: Pałkiewicz zbyt często chwali się swoją twardością. Po kilkudziesięciu stronach już byłem pewny, że facet ma jakiś ukryty (no właśnie, ukryty?) kompleks "macho" - musi być twardy jak prawdziwy mężczyzna i udowadnia to co rusz. Drugi powód to wplecenie przez Pałkiewicza mnóstwa danych statystycznych dotyczących Syberii i ZSRR, coś co normalnie powinno podnieść walory poznawcze książki ale w jego wykonaniu jest nieudolne, sztuczne i mnie raziło. Plus to dużo zdjęć i to dobrych zdjęć. Tak ogólnie to myślę, że jak ktoś kupi tę książkę to spokojnie może zaliczyć ją do albumów i będzie zadowolony.
Druga książka...
... to zakupiona czas jakiś temu, na Allegro, Zbigniewa Jurkiewicza i Marka Jerzego Lao "Język programowania LISP". No, tak się powinno pisać książki o kodowaniu. Zwięźle. Zdaję sobie sprawę, że można też pisać "rozwiąźle", jak Paul Graham czy ten... jak mu tam... Spolsky (tfu! on robił Excela), na wesoło, z dygresyjkami. To nie jest styl tej książki bo jest naukowa po prostu. Za to autorzy posługują się w niej mnóstwem przykładów, z żelazną konsekwencją stosują polską terminologię, która nie razi, w razie czego informując jak coś brzmi po angielsku. Przykłady to bardzo mocna strona tej książki. Raz zastosowana zmienna lub funkcja wykorzystywana jest w dalszych częściach publikacji i stanowi to świetne ćwiczenie pamięciowe oraz daj czystą radość.
Na przykład definicja własnego predykatu:
= (define (prostokatny? bok1 bok2 bok3)= (= (suma-kwadratow bok1 bok2) (kwadrat bok3))protokatny?= (prostokatny 3 4 5)#t
Nawet bez znajmości wcześniej prezentowanych funkcji "suma-kwadratow" czy "kwadrat" łatwo wyczaić o co tu chodzi. Miód! Czytam w kibelku jako odskocznię od codzienności.
Nocą obejrzałem "Tygrys na śniegu" film Beniniego. Całkiem przyjemny, żadne cudo, dokładnie to czego się po Beninim spodziewać można czyli tragikomiczna przypowieść o miłości. Film byłby na piątkę gdyby nie, dla mnie nieco zbyt mocne, różowe akcenty: źli Amerykanie, cacy muzułmanie.
Zaczęliśmy też "Do Juana de Marco" z Deppem i Brando ale... jakiś taki ziewny.
Rano obudził mnie silny deszcz, wstałem i polazłem do salonu rozkoszować się sytuacją w której za szybami się moknie, a w ciepłym i własnym domu jest sucho i tak cicho, że słychać trzy oddechy: żony, syna i kota.