Domowe Aikido
Posted on Tue 03 July 2007 in Uncategorized • 3 min read
Obejrzany fragment dokumentu BBC, w którym występuje m. in. John Nash, stworzył myśl, że sposób w jaki postępuję z ludźmi w życiu można nazwać Aikido. To oczywiście prywatny ogląd samego siebie ale mający pewną dozę prawdy. Chodzi o to, że moją ulubioną strategią jest ustępstwo, ale o krok, a potem skręt w swoją stronę. Dostosowanie do przeciwnika, wykorzystanie jego pędu w popchnięciu go w swoją stronę. Naturalnie nie dzieje się to zawsze ale, mam nadzieję, dość często by mieć o sobie dobre zdanie.
A tak w ogóle, to natura obdarzyła mnie znakomitą elastycznością i dobrze mi z tym.
od lewej: Tracy Kidder i Tom West
Lektura "The Soul Of A New Machine" stwarza mnóstwo okazji do zamyśleń.
Wczoraj, przy myciu naczyń, były dwie. Pierwsza, niezwykle błyskotliwa :/, to uświadomienie sobie, że dawnymi czasy komputery produkowano w całości w jednej firmie. No prawie, podstawowe czipy wytwarzały fabryki ale CPU był z nich składany już na miejscu, w jakimś DEC czy Data General. Dziś, komputer składa sobie posiadacz, z gotowych modułów, oddzielnie CPU, GPU, podsystemy IO. Chodzi mi oczywiście o te najbardziej popularne, choć i wśród nich są wciąż takie, które wytwarza, czy raczej też składa, jedna firma. przykładem są SUN czy Apple.
Z tym, że to jednak nie to co kiedyś. Tu już się CPU nie projektuje, robią to wyspecjalizowane kompanie. I dobrze. Przynajmniej dla inżynierów - gdy czytam ile wysiłku i skupienia wymagało stworzenie minikomputera, ogarnia mnie podziw dla tych ludzi.
A'propos skupienia: im jestem starszy tym o nie trudniej. W dodatku pracuję w openspejsie, każdy telefon, każda rozmowa wyłącza mnie z ciągu myśli. Doskonale opisuje to Tracy Kidder, omawiając pracę zespołu inżynierów tworzących nowy komputer - Eagle:
[...] pewnego rodzaju gry logiczne - zwłaszcza rozgrywane w pośpiechu i ryzykowne - jak lot samolotem do góry kołami - mogą przyczepić się do umysłu inżyniera i pozostać na długo. Grając w ten sposób, po chwili patrzysz na drzewo i, aha, jasne jest że drzewo podobne jest do komputera; zaś droga z bocznymi ulicami to - cóż innego? - rodzaj programu komputerowego. Chuck Holland powiedział, że takie paskudne uczucie, bycia zamkniętym wewnątrz maszyny, nie opuszcza cię zazwyczaj przez trzy dni - przy rzadkich okazjach gdy wychodzisz z piwnicy na co najmniej tak długi czas.[...]Któregoś dnia, ktoś wniósł płaczące dziecko za drzwi biura, i powrót do momentu w którym uprzednio śledził układ obwodów elektronicznych zajął mu ponad godzinę. Głośny śmiech dochodzący z zewnątrz miał ten sam efekt - od czasu do czasu powodował, że w napadzie złości wymachiwał rękami - zwłaszcza gdy układ, który właśnie oglądał wyglądał okropnie.
W trakcie pisania tej notatki przerywano mi tak z osiem razy. A to czy otrzymałem coś tam, a to czy firma coś zrobiła, a to gdzie jest przedłużacz, a czy komputer jest wolny, a to, a tamto. Jak można stworzyć dzieło sztuki w takiej atmosferze?
Mam marzenie, i muszę o nie poprosić Minię, by wyjechać na tydzień w jakieś ustronne miejsce, gdzieś jak chata w Bieszczadach, gdzie będę mógł wyłączyć się i poprogramować tylko i wyłącznie dla twórczej radości. W spokoju, wybierając spokojnie właściwy czas. Nie znaczy to, że siedziałbym tylko przy kompie - łowienie ryb to też fajne zajęcie czy spacery po górach. Byle z dala od ludzi.