Galimatias ale cudowny
Posted on Sun 25 September 2016 in Pamietniczek • 2 min read
Czytam najnowszą powieść Neala Stephensona "Seveneves". W angielskim oryginale. Mam też audiobooka ale niestety nie daję rady bez uprzedniej znajomości słowa pisanego - przyczyną jest mój słaby język i styl pisania NS, który już wcześniej dał mi się poznać z kwiecistej mowy. Mowy?
Ale ja nie o tym ale o tym, po pierwsze czuję się lepiej i wesoło. A po drugie jestem zachwycony tym co noszę na szyi.
Może nie tym konkretnym egzemplarzem ale ogólnie zjawiskiem pod nazwą umysł.
Dotarło do mnie bowiem, że mimo braków w słownictwie i biorąc pod uwagę właśnie styl Stephensona, słowa które rzadko znajduję w innych angielskich książkach, mój łeb zakuty buduje na podstawie cześciowo tylko rozkodowanej informacji całkiem udane i bardzo plastyczne wizje.
Gdy Stephenson opisuje długą jazdę po autostradzie widzę tę karawanę wleczących sie pojazdów, światła stopów, karete, ciężarówek załadowanych kratownicami wyrzutni rakietowych, słyszę grom upadającego meteorytu i zachwycam sie grozą wyrwanych strzępów jezdni po uderzeniu jednego z jego odłamków.
Moja głowa wykonuje kapitalną robotę!
Chciałbym wiedzieć na przykład czy w tym składaniu opowiadania, w tym przekładzie, ma znaczenie długość słów, długość fraz czy ustępów. Czy moja głowa wychwytuje ich różnice i z nich układa scenografię i dramaturgię fabuły?
Czy proces ten polegać może na czysto algorytmicznych operacjach?
Rozpoznanie słownika, bardzo rozbudowanego ale slownika i jego translacja na inny, wewnętrzny? Duchowy?
Jeśli tak to wszystko jest proste, a zachwycające mnie rzeczy są li tylko kwestią odpowiedniej złożoności.
Nie bronię sie przed taką interpretacją bo obserwacja otaczającego świata przynosi podobne wnioski.
Zachwycające i wciąż nie do podrobienia.
Oczywiście zaraz przychodzą mi do głowy myśli związane ze Sztuczną Inteligencją.