Wysypka

Posted on Sun 06 June 2010 in Pamietniczek • 3 min read

Na gustliku wysypał się plugin do PHP: php5-gd. Pomogła ponowna kompilacja z portsów. Czyżby jakaś niedoróbka portuprage w przypadku meta-pakietów? Jeśli tak to na przyszłość trzeba będzie po prostu "jechać" ze zwykłą instalacją.

Anyway, wysypka miała kolosalny wpływ na powstawanie pamiętnika bo mi się po prostu odechciewało pisać bez możliwości wstawiania zdjęć ilustrujących.

A pomyśleć, że... zaczęło się to od doprowadzenia do porządku codziennych raportów z systemu. Zapaczowałem portaudit aby ignorował niektóre pakiety. Jak się ma FreeBSD na starej Alphie to wyżej 6.3 nie podskoczysz. No i co się dało to zupgrejdowałem, a co nie wstawiłem w listę do ignorowania. Wtedy najprawdopodobniej wysypał się PHP.

Ale już działa, tylko mnie się wena rozmyła, a fotki są na drugim komputerze.

W tzw. międzyczasie usiłowaliśmy zrobić badanie techniczne Saabinki ale pan oznajmił, że do podciągnięcia jest hamulec ręczny (jak zwykle), jakiś wyciek jest chyba w okolicy rozrządu (jak zwykle) i luz na dolnym wahaczu (jak zwykle). Pojechaliśmy gdzie indziej i się dało wszystko zrobić za 150 zeta. Ten wyciek mnie z deka męczy, oleju za dużo pije. Oby była to kopułka.

W zeszłym tygodniu D. otrzymał wypowiedzenie, bodajże miesięczne. Czekam jak na szpilkach aż przestanie się w ogóle pojawiać w firmie. I wtedy od razu biorę się za zmiany i wysprzątanie tego horrrrrrendalnego chaosu jaki zbudował. Do dziś nie mogę zrozumieć dlaczego np. nie wpinał kabli w UPS-y i serwery!? Przecież w Mandrivie apcusbd jest wbudowane z difoltu. Po zrobieniu jednej konfiguracji, następne zabierają ok. 2 minut. Wpiąłem już w dwóch lokalizacjach, zrobiłem testy, nie kosztowało mnie to nic, a tylko dostarczyło frajdy. Jak zrobię Nagiosa to włącze je w system.

W najbliższą środę jedziemy z K. do Wrocławia na kurs guglowy z AdWords.

A miniony (już niestety) długi weekend udał się prawie perfekcyjnie. Syf wyskoczył dziś czyli dnia ostatniego, ale nie uprzedzajmy faktów. W czwartek załatwialiśmy badanie samochodu więc był od razu z bani, spędziliśmy go oboje przed komputerami - Minia szuka tanich wakacji, takich na które stać "bankrutów", a ja grzebałem w różnych rzeczach. Na koniec obejrzeliśmy "Wilkołaka" (Wolfman) z Benicio Del Toro. Hm... jakby tu opisać to coś. Zaczęło się znośnie, ładne zdjęcia, fajna muzyka, budowanie napięcia w normie, a potem coraz gorzej. Scena przemiany na oczach kilkudziesięciu naukowców sprawna i niezła wizualnie, choć przecież trudna. Więc pytam się dlaczego potem tak źle było. Końcowe starcie dwóch kudłaczy było kuriozalne <- polubiłem to słowo. Znaczy się głupie.

W piątek przerzuciliśmy swe tłuste ciała nad brzeg zalewu Zegrzyńskiego. Miała to być pierwotnie wycieczka krajoznawcza na rowerach ale z wypożyczalni dano nam znać, że fotelik dla Antka szlag trafił więc nastąpiła delikatna zmiana planów. I bardzo dobrze! Trafiliśmy na zupełnie pustą plażę. Chłopaki kopali w piasku, Minia się opalała, a darłem łapami ziemię budując studnię. Było bosko! Wieczór należał do filmu pt. "Kick Ass", który chociaż z Nicolasem Cage'm był wyśmienity. Komedia w stylu Tarantino ale dużo lepsza. Bawiłem się miodnie.

Sobotę spędziliśmy w W. u babci. Woda zalał kanał w garażu więc ją z teściem usunęliśmy. Niestety, nasiąka znowu. Pod wieczór zaciągnąłem chłopaków na stację kolejową, bo mi Mikołaj już kilka razy suszył o to głowę. Trafiły nam się dwa pociągi pod rząd więc byliśmy szczęśliwi. Na peronie widziałem grupę ubranych w czarne dresy z kwiatowymi aplikacjami obcokrajowców. Chłopaki mieli po 16-18 lat, witali się jak don Corleone w "Ojcu Chrzestnym". Na dobranoc był "Wszystko co kocham". Polski, o 1981 roku. Doskonały jak powiedziałby K. Wzruszyłem się sceną z Chyrą, gdy umiera mu matka. Zabójstwo! Ten człek tak gra, że idą ze mnie strużki drewna jak z heblowanego kawałka drzewa. Trzymaj pan tak, panie Andrzeju!

A niedziela była wtopą. Zgubiliśmy się w Podkowie Leśnej. Albo to był już Milanówek. Pogryzły nas komary i obtrąbił typowy polski bezmózg, który nie potrafi wytrzymać kilkunastu sekund na przejeździe kolejowym pod czerwonym światłem. Jak ja nienawidzę większej części moich rodaków!!! Tych cholernych debili, tych Kiepskich, którzy szczycą się tym, że nie przeczytali dwóch książek w życiu. Tych zazdrosnych, zakompleksionych i brutalnych w słowach świń! To było dziś. A film? A się okaże, bo może "The Book of Eli", a może "I Love you Philip Morris". Zupełnie dwa inne światy. Ale to jest przyszłość. Idę jeść lody bo zabrakło chleba.