Indyk, eh indyk
Posted on Fri 02 April 2010 in Pamietniczek • 2 min read
Indyk od Emsiego ma tylko 160MB RAM, a to oznacza że o IRIX-ie 6.5 mogę tylko pomarzyć. W tej konfiguracji najwyższa obsługiwana wersja to 6.2, a wszystkie które mam są >= 6.5.5. Przez dwa dni miałem nadzieję, że zdobędę 5.3 albo wymarzonego 6.2, ale seedersi wycięli mi numer. 5.3 mam ale są święta i moja aspiracje zostania administratorem fajnej stacji roboczej zdechły jak przysłowiowy indyk. Tyle, że łeb poszedł się przejść już we czwartek (firmowy, przymusowy urlop) i wróci dopiero we wtorek.
Eh, jak ładnie będzie wyglądać... dopóki nie padnie bateryjka od PROM-u. ;)
Obejrzany "Up in the Air" z Clooneyem. Bardzo fajny, bardzo przyjemny, zmysłowy, rozpływający się na podniebieniu film. Takiego kina amerykańskiego chcę na weekendy zawsze.
Ranek był dziś piękny. Słońce przyjemnie dokuczało swoim niedopasowaniem do zimnego powietrza i naszych kurtek. Poszliśmy na spacer, obaj z Mikołajem. Szło nam się wesoło i dobrze, z powodu jakiegoś babola w Google Maps dotarliśmy, niepotrzebnie ale miło (dzięki Google), aż do bazarku przy Banacha. Tam Miki wycyganił pistolet na wodę (pod Śmingus Dyngus) i jaja do polewania, dokupiliśmy też żonkili do domu i coś do picia. Wracając odnaleźliśmy prawdziwy cel naszej podróży: bank. Tam podrzuciłem ubezpieczenie. Na polisie jak byk stoi, że jest cesja i na kogo ale miła pani i tak każe wypełnić umowę cesji. Co za strata papieru i czasu! Głupcy są wszędzie.
W południe Minia posprzątała graciory w pokoju Mikiego, czego efektem był potężny wór zepsutych zabawek do wyrzucenia. Wyniosłem go wieczorem, w deszczu, bo słońce połknęły chmury. Leje obecnie jak na jesieni i nie zanosi się na lepszą pogodę jutro. Będą mokre jajca. ;)
Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Czuję się jak proteza nogi, gdzieś bym polazł ale właściciel za cholerę nie chce mnie przypiąć do nogi właściwej. Oparty o ścianę stoję w ciemnym kącie i myślę dość ponuro. Chciałbym się o coś zahaczyć tylko niewiele mam rzeczy, o których mogę pomyśleć ciepło. Zaciskam szczęki i liczę, że coś się zmieni. Dobrze, że mam Minie i dwóch kapiszonów bo nie wiem jak bym wyglądał i co robił w samotności.
ps. Antoś coraz piękniej mówi. Są jeszcze kompletnie niewyraźne zdania ale gdy go poprosić o jakieś słowa to stara się je wymówić i różnią się między sobą.