Jeden ale dobry

Posted on Mon 21 May 2007 in Uncategorized • 2 min read

Police, nie... chwila..., ten... no... ten z Police, aaaa! Stink! Eeeee.... Sting! Tak, Sting! No, to on zrobił jedną dobrą płytę. Jedną ale genialną: Synchronicity. A potem był już tylko lot w dół i to bynajmniej nie koszący.
Dalej czytam "Człowieka przemienionego w wilka" Piaseckiego i przywołuje mi to wspomnienia ze wsi. Dziś przypomniałem sobie jak nauczyłem się zrywać "parkiet" z obory. No, znaczy widłami wynosić obornik do rozrzucenia potem na polu. Za tym nie tęsknię. Tęsknię za tamtym zrywem pracowitości.

Przez kilka lat z rzędu przyjeżdżałem na wakacje do dziadków na wieś i wymigiwałem się od pracy jak tylko umiałem. Większość czasu spędzałem na ulubionej gałęzi papierówki, na górze w sadzie, skąd, gdybym tylko chciał, mogłem widzieć jak inni pracują, pomagając dziadkom.
A potem nastąpił zwrot o 180 stopni i włączył mi się pracuś. Zapierdalałem jak mały samochodzik. Piłowałem jakieś dziwne kliny na szkolnych warsztatach, byłem tak dobry i cierpliwy, że mistrz dał mi szlifowania czyjąś płytę nagrobną. Na wakacjach nosiłem pustaki do wyschnięcia, skórowałem żerdzie, budowałem z ojcem tunele na warzywa i kwiaty, godzinami pompowałem wodę na działce, itp. itd.
I zatęskniłem za ciężką, fizyczną pracą. Machanie ciężarkami na siłowni to ściema! Bezużyteczne zużywanie energii, jak krówska, bezmyślność. Ja chcę szuflować węgiel z wagonów!!!
W życiu bym nie przypuszczał, że znajdę rozbite jak kotlet schabowy słowa piosenki "Miss Gradenko". Przy okazji rozwiązała się tajemnica - myślałem, że chodzi o jakąś konkretną postać - a okazało się, że chodzi o postać z piosenki Police. ;)
Rozwiązałem, też przy okazji, znaczenie tytułu jedynej płyty Police. Chodzi o Junga i pewną ciekawą teorię.