O wyższości PRL-owskich księgowych
Posted on Wed 03 September 2008 in Uncategorized • 2 min read
Pani Basia ma lat circa-about 80, a wygląda na 60 i wcale się nie podlizuję chociaż robi przelewy na moje konto.
Pani Basia wychowała się i pracowała większość swojego życia w PRL, chodziła do klasy z tym biedakiem Michnikiem ("to był taki ładniutki rudasek"), a studiowała z Balcerowiczem, albo na odwrót bo mi się pomyliło.
Anyway, pani Basia ma normalny i prawidłowy stosunek do swojej pracy czyli bycia księgową i kadrową jednocześnie. Robi swoją pracę tak by nie dokuczać pracownikowi czyli wszystkie głupie zarządzenia ZUS-ów i innych Ministerstw ds. Mieszania w Głowie chowa przed nami, pracownikami.
Piszę w czasie teraźniejszym, a powinienem w przeszłym bo pani Basia ma zamiar odejść na emeryturę i niestety jej miejsce zajęła M. A ta to signum temporis - tępa hitlerówa. Bez żadnego polotu, bez ikry, a przede wszystkim bez umiejętności lawirowania między głupimi przepisami. OBEY! They say jump, she asks how high!
Dziś dała mi arkusz do wypełnienia, w którym miałem się przyznać że jestem prawnym opiekunem dzieci swych lat ..., oraz że będę lub nie będę korzystał z 2 dni urlopu (a kurwa skąd ja mam to dziś wiedzieć?), oraz że jestem/nie jestem kobietą (napisałem, że jestem bo już kurwa chyba zaczynam być w tak głupim społeczeństwie żyć mi przyszło).
Tego typu bzdety nigdy, za czasów pani Basi, do mnie nie docierały, bo życie w PRL-u nauczyło ją co warte kosza, a co ważne. Natomiast M. chodzi na wszystkie szkolenia i następuje propagacja głupoty. PRL wcale nie była łatwiejsza do życia, chodzi mi o to, że trudna rzeczywistość, oparta na kłamstwie i głupocie, wymuszała wybory. W tym przypadku lepsze.
Bić debili!