Załgane Adasia Dzieci
Posted on Sun 01 April 2007 in Pamietniczek • 1 min read
Podczytuję sobie w wolnych chwilach książkę Stanisława Remuszko "Gazeta Wyborcza - Początki i okolice" i właśnie przed momentem znalazłem taki oto fragment artykułu Remuszki z UWAGA! 1996 roku!
9 lutego (1996) świeżo upieczony minister spraw wewnętrznych Zbigniew Siemiątkowski wyjawił, iż wstrząsnął nim stopień penetracji środowiska dziennikarskiego przez UB, SB oraz UOP. Była to ponoć jedna z pierwszych rzeczy, o których dowiedział się jako nowy szef resortu. Jestem przerażony liczbą tajnych agentów służ specjalnych, którzy pracują w różnych redakcjach - miał powiedzieć.
Pięknie Pawełku, nie? 11 lat temu. Ale dalej jest jeszcze lepiej:
Gdzie bezpieka, zresztą na całym świecie, lokuje swoich agentów PRZEDE WSZYSTKIM? Wśród opozycji politycznej (z oczywistych przyczyn) oraz właśnie wśród żurnalistów — ze względu na specyfikę tego zawodu, którą jest zbieranie oraz rozpowszechnianie informacji i opinii. Logika i statystyka podpowiadają zatem, że odsetek sekretnych współpracowników służb specjalnych po zmianie ustroju musi być wśród dawnych opozycjonistów oraz wśród dziennikarzy ZNACZNIE WYŻSZY niż „przeciętna krajowa”.
I jeszcze ciekawostka: w 1996 roku apel o lustrację dziennikarzy podpisał m. innymi Tomasz Lis, któremu przecież bardzo zależy, żeby w końcu wyszło coś z tą Polską. Ciekawe, że ewidetnie redaktorkowi zależy, żeby lustrowali odpowiedni ludzie. Znajomi?
Minia wykukała: mapę satelitarną dzielnicy na ceracie. Z ceną to przegięcie.