Zabarwianie świata bezpowrotnie straconego w tempie szybkim
Posted on Mon 10 May 2004 in Pamietniczek • 2 min read
"W owych czasach przed wielką wojną, nie było jeszcze obojetne, czy jakiś człowiek żyje, czy też umarł. Jeśli ktoś został wymazany z gromady żywych, na jego miejsce nie wstępował natychmiast ktoś drugi, aby pogrążyć zmarłego w niepamięci, lecz tam, skąd ubył, ziała luka, a bliżsi oraz dalsi świadkowie jego zgonu milkli, ilekroć wzrok ich padał na tę lukę. Jeśli ogień zniszczył jakiś dom w rzędzie innych domów, pogorzelisko pozostawało przez długi czas puste. Murarze bowiem pracowali powoli i z rozmysłem, a najbliżsi sąsiedzi i przypadkowi przechodnie, widząc pusty plac, przypominali sobie kształt i mury zniknionego domu. Tak było wówczas! Wszystko, co rosło, potrzebowało sporo czasu, by uróść; i wszystko, co ginęło, potrzebowało długiego czasu, by zostać zapomniane. Ale za to wszystko, co kiedyś istniało, pozostawiało po sobie ślad i w owych czasach żyło się wspomnieniami, tak jak dzisiaj żyje się zdolnością szybkiego i gruntownego zapominania."
Za dwa tygodnie po Milewiczu zostaną już tylko archiwa w portalach dostępne za opłatą. I kurwa nie mogę tego przeboleć, że byle pizda z "Big Brothera" pojawia się tu i ówdzie, jak niezatapialne gówno ze starego, hitlerowskiego U-Boota. Starożytni byli od nas mądrzejsi, jak kto nie wierzy to niech czyta. Niestety, świat opanowały Teopompy! A nie było Milewicza w moim spisie lektur.I nie będzie.
Urywki przeczytanych stron błądzą dziś po mojej głowie. Zgłodniałe jak wszy kasają. Umarł Demant, lekarz pułkowy, a życie jego było nędzne do chwili gdy wycelowana kula rozbiła mu łeb.
Stałem dziś na przystanku, a nade mną pękało niebo. Czekałem nie na deszcz ale na błyskawice. Gdyby tak któraś przeszyła mnie na wylot i przygniotła jak kota do ziemi, otrząsnąłbym się, otrzepał, oddalił i odmienił. Żona wkrótce zauważyłaby, że do domu, jak zwykle spóźniony, powrócił ktoś zupełnie inny, być może świecący nieelektrycznym blaskiem. Kula i błyskawica. Demant i Paczor. Rozbity łeb.
p.s. Lubię z żoną łazić po deszczu.