Wyprowadź krowy, hrabino! Już czas.

Posted on Sun 22 October 2006 in Pamietniczek • 3 min read

Nieszczęścia chodza parami więc w dwa dni po tym, jak pękłem rysik do Looxa, rozsypał się display w Omnibooku. Na szczęście byłem kiedyś zapobiegliwy i, jak jakiś popieprzony chomik w szale zimowych zakupów^w zapasów, zgromadziłem części zamienne w postaci prawie pełnotłustego notebooka do rozbiórki na części. Nawet nie musiałem niczego rozkręcać w "dawcy", podmieniłem display, ciut mniejszy ale za to ładnie świeci. Ten walnięty nie jest zepsuty nieodwracalnie, coś mi mówi, że od otwierania wytarła się jakaś izolacja i przy pełnym rozwarciu displaya, zwiera w którymś miejscu i rypie się jak stara ...
A na Allegro znalazłem nowiuśkie baterie po circa about 300 zeta. Zanim się skuszę sprawdzę jak to jest z ogniwami - podobno można taniutko wymienić na nowe.
Skończyłem Weigla. Niepoprawny optymista. Patrzę w przyszłość Europy z większym niepokojem niż on, ale to pewnie dlatego że nie mam aż takiej wiary w Boga. Co mnie uderzyło w tej książce to właśnie ten optymizm u katolika. Z dawnych czasów, z lektur i ogólnego wrażenia jakie dostawała moja głowa wbita w zapluty eter, pamiętam że religia katolicka to była najgorsza odmiana czerni, gdzie widmo grzechu pierworodnego ciąży na każdym wyznawcy, a bieda jest miła Bogu. Totalne przygnębienie, poddaństwo, nienawiść, czerń, czerń, czerń! I pesymizm, bo Bóg Ojciec z Synem, zejdą na dół, tu na Ziemię i będzie Apokalipsa.
A u Wegla rozsądek, rozum i optymizm. Aż chce mi się krzyknąć "Hej, bez przesady! Opamiętaj się! Memento mori!" czy coś tam... Dziwne.

Poddałem się na razie. Z braku czasu i ochoty. Wyłączyłem Oktawiana i znowu siedzę na Slacku, to też z niechęci do babrania się w instalowanie FreeBSD i doprowadzania wszystkiego do porządku. Tylko zamiast fvwm-a będzie już ratpoison, konfig z domu, a zamiast windzianej Buni w kącie, która zaczęła się sama z siebie wieszać, winda na VMWarze, w końcu kupimy ten soft, to tylko 189 dolków czyli jakieś 6 stów, a ile radości.

Moja "nienawiść" do GIMP-a pozostaje na niezmiennym poziomie. Siedzę na grupie miłośników tegoż i większość e-maili świadczy o tym, że coś z softem musi być nie-halo skoro co raz padają pytania o najprostsze rzeczy. Poza tym, porównując efekty pracy na konkretnym projekcie w GIMP-ie i Photoshopie, ten ostatni to cesarz podczas gdy GIMP nawet w najnowszej wersji to wciąż świniarczyk.

"Ściungła" mi się seria "Sten" Allana Cole i Chrisa Buncha, a to za sprawą recenzji na Osiołku, z której wynika, że do jej napisania użyto wiązki gniewu na starego trupa Van Vogta i szczypty nostalgii za _starą_dobrą_SF_ (czyt. hard fiction). Bo gdzieś w środku siedzi we mnie piętnastolatek, który uwielbia czytać o krwawych, kosmicznych jaktach i nieustraszonych bohaterach broniących Ziemi. Pewnie dlatego już jako stary wyjadacz łyknąłem cardowskiego "Endera" w jedną nockę czy coś. Kurde, chyba sobie jutro, na tak zwaną przystawkę przed "Stenem" dygnę "Man in the Maze" (Człowiek w labiryncie) Silverberga bo to megamiodne przeżycie. Mniam, mniam!

Obejrzane: "Dublerzy" taka polska miała-być-komedia. Szacunek za wykonanie, bo realizatorzy starali się, żeby było pro-zachodnio i profesjonalnie, są nawet wstawki prawie jak w Matriksie. Całość mdła, nie śmieszna raczej, głupia intryga, nuda i zbyt wiele kopiowania z kina amerykańskiego (nawet te wstawki). Jedyne co mnie cieszy, że w Polsce "da się" nakręcić coś co nie wygląd na taśmę Orwo, nie jest czarno-białe żeby nadać artystowski rys, ma niezły dźwięk i fajną czołówkę. Aktorstwo, jak zwykle, megadupne - nie ma dobrych polskich aktorów, umarli albo reklamują jogurty i konta bankowe, a żart gdy bohater mówi: "Kurwa, kurwy, kurwie" żenuje mnie, nie śmieszy. Wstawiłbym tu spoilera, żeby popsuć ale nie obejrzałem do końca, czyli zacząłem ten akapit od kłamstwa, he, he.