Joggerowe lewactwo

Posted on Mon 23 October 2006 in Pamietniczek • 3 min read

Jogger aż się gotuje od lewaków, bo się jakoś tak to połączyło, że jak geek to lewak zaraz, jak Linux i Open Source to mentalność socjalisty, że skoro grupa to prawie komuna, że jak darmowe to wspólne, jak informatyczne to postępowe, i tak dalej można sobie gryzmolić w nieskończoność.
Przestały mnie dziwić wpisy o tragicznym losie Ojczyzny kierowanej przez Kaczory, albo o żałobie narodowej też związanej z "dyktaturą bliźniaków". Już tylko mnie śmieszą i marzy mi się trigger w Jogerze, który pod wpływem takiego wpisu, uruchamiałby analizator jogga i gdyby wyszło, że autorowi polityka się nie podoba dokładnie od ostatnich wyborów, wlepiałby mu pod wpis tło z napisem: "A gdzie byłeś wcześniej, łosiu?".
Lewakiem, jeśli się jest inteligentnym, można być tylko w młodości. - podejrzewam, że mi złota myśl wyszła. A potwierdzają ją obserwacje starszych ode mnie ludzi. Jeśli plotą o zdobyczach socjalizmu to albo wynik prania mózgownicy, albo demencji albo to obłuda.

Doczekałem się! Jest garderoba! "Spełniają się marzenia, nie ma zagrożenia!" :-)


Miki z dnia na dzień robi się obczajający i ma fajne odruchy, zabawy i ciągotki. Odruchy gdy kładzie głowę na ramieniu i się przytula, zabawy gdy wkręca wkręty we wszystkie otwory jak wynajdzie w domu i ciągotki gdy widzi stojącą na podłodze skrzynkę na narzędzia. Nie zamierzam czekać już dłużej - koleżka mały musi mieć klocki. Przypomniały mi się z dzieciństwa klocki z metalu, z prawdziwymi śrubami, hakami, kołami, z których dawało się zbudować dźwigi, wciągarki, koparki, wszelkie machiny. Ruszam na łowy jak tylko pojawi się pensja. No i jeszcze koniecznie jakiś karabin albo pistolet, bo nadal myślę nad tym co powiedział na widok zabawek pan Marek "A gdzie on ma jakiś karabin?" Faktycznie.
Bo czasy się zmieniły i jak karabin to nie żołnierz broniący granic (nie, nie odwołuję się do czasów "walki o pokój" czy piosenek "czuwać musi żołnierz by nie zaskoczył wróg") ale bandyta - polski, ukraiński czy białoruski z kałaszem napadający na tiry, czy esbek handlujący koksem lub bronią (Pasikowski). No to podejmuję walkę o powrót broni do zabawek, sam miałem pełno spluw: pistolet "Precyzja", kilka rewolwerów - na korki i na kapiszony, dubeltówkę, sowiecki karabin na baterie ze światełkiem, ćwiczebny granat, ćwiczebny pocisk przeciwlotniczy, bagnet, scyzoryki, finki, wstyd się trochę przyznać ale to już później - kastet z haczykami, dwie pary nunchaku, shurikeny, parę kostek trotylu i sporo pocisków. Broń była od najmłodszych lat wokół mnie, ktoś miał przerabiane karabinki, nawet z jednego raz strzelałem, kuszę która przebijała calową deskę, łuki, ostre granaty, hm... może trudno w to uwierzyć ale kiedyś była i ruska pepesza i nawet moździerz ale zostały, z powodów wiadomych, zatopione w bagnie. Jakoś na załoczyńcę i brutala nie wyrosłem i nie wierzę, że dziecko bawiące się karabinem z plastiku automatycznie wyrasta na militarystę.

Przeczytałem zaległe posty na blogu Rudolfa, jeden mnie zniszczył, o podróży w czasie i zdjęciach papieża Benedykta XVI. Korzystam z niego, bloga, jak z trampoliny do ciekawych sajtów o fotografowaniu, bo sam się kompletnie tym nie zajmuję i nie znam, ale na ładne fotki lubię popatrzeć. Zastanawia mnie tylko to wydawanie mnóstwa forsy na sprzęt, o czym z ubolewaniem pisze Rudolf. No bo po jaką cholerę? Spotkałem w szkole chłopaka, skromnego nauczyciela niemieckiego, którego fotografie zwaliły mnie z nóg, nie tyle techniką, była nieskazitelna, ale sposobem opowiadania o miejscach, które znam dobrze i w których magii komletnie nie widzę. Jak arkady przy pomniku Kopernika, przy Krakowskim Przedmieściu, nic poza chodnikiem, schodami i paroma kolumnami. A nauczyciel niemieckiego wyczarował tam magiczne światło. Zdjęcia nie obrabiane bo nie ma komputera, a robione starym Zenithem bo na nic lepszego go po prostu nie stać. Facet chyba nie skończył szkoły bo nie wyrabiał finansowo.
Aha, tylko mi się teraz tytuł bloga jakoś średnio kojarzy, a to przez książkę Tomasza Lisa, której tytuł też się na "głupcze" kończy, a Lis to pupa.