Uzdrawianie sprzętu metodą da Silvy
Posted on Fri 22 June 2007 in Uncategorized • 2 min read
Brak krytycyzmu informatyków zakładowych i wyznawcze nastawienie luserów to sygnały, że mamy do czynienia z większym lub mniejszym irracjonalizmem.
Robert Tekieli
Gdzie się nie obejrzę, jakiś informatyk zakładowy, czyli w większości człek bez wykształcenia informatycznego, uzdrawia podległe mu komputery metodami daleko odbiegającymi od tego co mogłoby się kojarzyć z nauką.
Przypomina mi to udawanie się z dolegliwościami kręgosłupa do kręgarza. Facet nie ma pojęcia o medycynie, przykładania rąk do pleców nauczył się od ojca albo sam, ale jest doskonałym praktykiem a ilość schorzeń ograniczona, i jak nie jest głupi, to wie kiedy nie da rady.
I w większości przypadków radę daje.
Jak zakładowy informatyk: trzeba zdiagnozować czemu drukarka nie drukuje, a jak siadło jej w bebechach coś na poważnie, to wie że trzeba wezwać doktora.
Jestem więc znachorem, podczas gdy w dużych instytucjach, gdzie na znachorstwo nie można sobie pozwolić ze względu na odpowiedzialność i kasę, zarządzaniem szpitalem parku maszynowego zajmują się prawdziwi lekarze. Chyba.
W porównaniu ze znachorstwem coś jest. Przecież często bywa tak, że jakaś pipka czy to soft- czy też hardware'owa nie działa przy użytkowniku, a w bliskości IZ ożywa i robi swoje. Nie jeden raz miałem okazję usiąść przy czyimś komputerze, by po minucie nicnierobienia oznajmić "A mi działa!".
Powyższy efekt można nazwać, używjąc odpowiednika z dziedziny parapsychologii, efektem pozytywnego myślenia: luser komputera generalnie się boi, a IZ nie - myśli pozytywnie, na luzie, wprowadza odpowiednią aurę (czyt. elektryczność statyczną), czyli spokój, rozszalałe elektrony wskakują na swoje poziomy energetyczne, w listkach RAM-u nic nie przeskakuje i się nie zwiera. I jest dobrze.
Jest też odpowiednik NLP: nadchodzi IZ, zajmuje miejsce lusera i krok po kroku tlumaczy jak się daną rzecz robi - "a teraz klikamy na Narzędzia, potem na Ustawienia, teraz na Konta...", itd. - a słuchają go dwie "osoby", luser - niepełna istota ludzka oraz komputer, też niepełna istota w ogóle, bo mu wszystko trzeba tłumaczyć. Oba ciołki słuchają, programują się właściwe i po chwili jest dobrze. Do następnego uruchomienia Outlooka.
Byłem też, nie raz, świadkiem swoistej akupunktury: przychodził IZ (jeszcze wtedy byłem praktykantem, teraz sam tak robię), otwierał pacjenta, znaczy komputer, i długim, cieniutkim śrubokrętem nakłuwał jego wnętrze. Czasem pomagało, a czasem wręcz odwrotnie (tzw. "siwy dym"). Bywa.
Najbardziej efektywną i najbardziej nadużywaną jest metoda rebirthingu czyli powrotu do stanu sprzed narodzin. Do stanu czystego. Ale to akurat umie każdy, nie tylko znachor... pardon, IZ.