Uśmiech w Wenecji
Posted on Wed 02 December 2009 in Uncategorized • 3 min read
W Wenecji wielka woda, 150 cm na placu św. Marka. Ah, jakże inaczej ogląda się takie zdjęcia gdy się już tam było.
Na Onecie, gdzie zamieszczone są zdjęcia z powodzi, ktoś w komentarzach zapytał:
Skąd tyle radości? Czegoś tu nie rozumiem. Co oni tacy wszyscy zadowoleni?
Pyta ten kto tam nie był i pochodzi z kraju w którym wszystko co nie po myśli to dopust boży, zło za grzechy, złe oko sąsiada albo złośliwość losu za który zapłacić musi... najlepiej państwo.
Podczas zeszłorocznej, to już tak dawno!, podróży do Toskanii, teść miał lekką stłuczkę z Włochem. Uliczki Florencji są bardzo wąskie, tłok duży, a Włosi jeżdżą szybko - nie ma wybaczenia dla rozglądającego się turysty. Szast prast! i bok nowiutkiego Fiacika wgnieciony potężnym zderzakiem "teścinego" Saaba.
Co robi włoski kierowca? Wyskakuje z Fiata, ogląda z troską bok autka, po czym drapie się po głowie by po chwili rozpocząć konwersację ze sprawcą. Ale jaką konwersację!? Nie ma w jego głosie ani krzty żalu, rozpaczy, złości czy nerwów. Ot, stało się, jeszcze jeden wypadek, nikomu nic się nie stało, blachę się wyklepie. "Macie modulo?" - w końcu zrozumiałem w łamanej angielszczyźnie. Włosi wożą ze sobą te "modulo" na wypadek wypadku, są to proste do wypełnienia formularze, gdzie zaznacza się kto kogo i w co przyładował. Wiezie się toto, w wolnym czasie, do ubezpieczalni, a tam cię częstują cukierkami i załatwiają sprawy.
My to przeżyliśmy, tak było: poszkodowany Włoch zawiózł nas tym zgniecionym Fiacikiem do biura, tam, z nieodłącznym uśmiechem na twarzach, miła obsługa dała nam zadzwonić, na swój koszt, do Polski, i częstując cukierkami porobiła co do nich należy.
A jak wygląda to tu, w tej naszej kochanej Polsce? Wychodzi do nas facet ze zbolałą gębą, my też zbolali, jakby nas wszystkie zęby łupały od co najmniej tygodnia, zaczynają się pretensje i utyskiwania. A przecież i tak niczego to nie zmienia, blacha się od tego sama nie wyprostuje, a wezwany "pan władza" i tak dowali mandaciki obu stronom za "niedostosowanie prędkości do warunków".
Ale my się szarpać musimy, przez ten brak słońca jak śpiewał Kazik.
A'propos Kazika to czytałem z nim wywiad na Onecie, Minia podesłała, a tam o tym, że się przez lat dwa zmagał z deprechą, że się wymontował z polityki i że jest atesistą czyli że ma gorzej. Z polityką to rozumiem, bo mnie też po apogeum PiS-owskim jakoś przeszło i zmiękło bo jednak liczyłem, że Kaczyńscy to jednak trochę inne powietrze - a tu ten sam smród. Nie dziw, że człowiekowi zatkało płuca i już krzyczeć nie staje.
"Już umiera tak kraina, tego nic już nie powstrzyma" - hasło jeszcze bardziej aktualne, tym bardziej, że sobie wczoraj w Portugalii nowa kasta kacyków urządzała pienie nad powstaniem Eurosojuza. Ja się wymontowałem również.
Co do deprechy to myślałem, że Kazik silny jest, zbyt się (jak zwykle) poddałem propagandzie z okładek albumów.
A co do upadku wiary to sam nie wiem, bo na nowej płycie, która dobrą jest, ciągle o Bogu słychać. Szuka więc facet, a nie ateista. Zresztą podobno ateizmu tak naprawdę nie ma, bo nie można wierzyć, że Boga nie ma gdyż kreuje się w ten sposób jakiś byt,a tu chodzi o jego brak. Zresztą chyba coś pokiełbasiłem, bo chodziło o ateizm walczący, że niby walczę z Bogiem więc zakładam, że jest skoro walczę, itd.... oh! znowu Strange Loop.
Czytam, nadal, po raz drugi, "Pandrioszkę".
W międzyczasie blog po chorwacku i manual do Final Cuta, bo w końcu chcę zmontować filmy z wakacji w czymś mocniejszym od iMovie.
Dostałem kolejne 7 dni zwolnienia, zapalenie wszystkiego co u góry ;). Kaszlę straszliwie.
Obejrzeliśmy z Minią "Ojca chrzestnego" Coppoli, film się nic nie zestarzał. Ja się nieco pospałem na koniec ale to wina choroby, nie fabuły. Minii się niesamowicie podobał, nie może się doczekać części drugiej. Pogadaliśmy chwilę o tym wszystkim i wyszło, że film się nie tylko nie zestarzał wizualnie ale i w kontekście kulturowo-politycznym. Mafie się nawet rozrosły, ich wpływy spotężniały, a związki z polityką umocniły. Wydaje mi się nawet, że teraz to politycy są mafią, a ci mali brutale z dołu są tylko od brudnej roboty. Przydatni, więc im się pozwala na różne przewały poza tzw. "prawem".
cześć.