Profesorki

Posted on Sun 27 February 2005 in Pamietniczek • 2 min read

Niech mnie nie mylą profesorskie tytuły! Za "prof." kryć się może pierwszej [w,m]ody idiota.
A myśl ta odkrywcza naszła mnie bo lekturze programu red. Żakowskiego, z sumem w foregroundzie. W programie tym wypowiadało się troje profesorów oraz p. Borusewicz. Borusewicz to gość, który niedawno dowiedział się z ust swojego bliskiego kolegi, może nawet przyjaciela, że ów był donosił na niego do SB. Wyznanie grzechów odbyło się publicznie, w towarzystwie dziennikarzy, Cholewa-donosiciel oczy miał suche, natomiast Borusewicz rozpłakał się i szpicla odesłał do domu ręki mu nie podając.
Red. Żakowski tego podawania ręki nie odpuścił i postanowił o to zapytać Borusewicza, również publicznie, w towarzystwie jednak profesorów od etyki.
Profesor jeden ten gest, a raczej jego brak, tłumaczyć chciał rewolucją moralną, która już już do bram Polski puka, a nadchodzi z Zachodu. Zaprzeczyła mu pani profesor twierdząc, że z rewolucją nic wspólnego to nie ma. Inny profesor przychylił się zdania profesorki, że owszem reowlucji jeszcze nie ma ale będzie, i że młode pokolenie teraz sobie wykuwa kamienne, mojżeszowe tablice na nowo.
Wszyscy razem i dospołu zgadzali się, że jest to nawrót starych wartości, można by rzec że moda na konserwę. No to ja się zastanawiam jak to możliwe by mając modę na starocie takie jak Dekalog, próbować wykuć ten Dekalog na nowo skoro: a) już jest i to uniwersalny, b) wykuć lepszego nie da rady?
Wracając do niepodawania ręki, red. Żakowski "obiektywnie" sugerował, za wzór dając papieża i Alego Akczę oraz pewnego niemieckiego antykomunistę, że rękę podać chyba należy. I znów profesorki rozkładać na elementy zaczęli coś co Borusewicz prosto wytłumaczył:
że nie jest to żaden gest dla przyszłych pokoleń, a odruch serca. Że szpicel spóźnił się 15 lat ze skruchą i że podanie ręki to gest przyjaźni, a o tym mowy już być nie może. Bo się nie da.