Platforma się chwieje. Jeśli na konwencie na 630 delegatów, aż 97-miu, czyli ponad 15%, głosuje na innego niż Tusk kandydata, Andrzeja Machowskiego, a w dodatku kandydat ten zgłosił się na 3 dni przed konwentem to znaczy, że jedności, jakiej chce Tusk, nie ma.
Wokół Machowskiego zebrali się ci, których niepokoi nadmierna centralizacja w PO - tak poucza mnie Onet. A potwierdza to delegat związany z Tuskiem, mówiący o dopiero co przyjętym, nowym statucie partii:
- Nie jest to najbardziej demokratyczny statut, jaki znam. Ale musimy zwierać szeregi w rywalizacji z PiS. Potrzebna jest dyscyplina.
A mnie śmiech pusty ogarnia bo przed chwilą wyczytałem (w tym samym artykule), że to co grozi Polsce to nadmierna centralizacja władzy:
Podbój państwa dokonuje się w otwarty sposób, bez hipokryzji - mówił Rokita. - Zaproponowano nową doktrynę polityczną - wszyscy w Polsce mają podstawowy obowiązek wobec zwycięzców w wyborach. Obowiązek posłuszeństwa.
Przywódcy PO przykładają więc dwie różne miary, jedną do czynów swoich i drugą do tego co robią ich polityczni przeciwnicy. Skupianie władzy w wykonaniu PiS jest dyktaturą, wewnątrz PO to zwieranie szeregów.
Tusk wzywał mnie już do "obywatelskiego nieposłuszeństwa", a teraz do tworzenia ruchu społecznego, który miałby, słowami Tuska, przywrócić "normalną władzę" w Polsce. Rozumiem to tak, że każda władza w mojej ojczyźnie poza PiS była władzą normalną. Czyli mam, na ten przykład, głosować za korupcją made by SLD, bo to była normalna władza. A mnie się rzygać, jak zwykle, chce, gdy patrzę na dziewiczą kukłę Donalda. Za dużo pudru i czerwona dupa, jak u pawianów, ktore widziałem niedawno w ZOO.
Mało się nie złamałem. Patrzyłem na Allegro ile kosztują drukarki czyli miał być powrót do marnowania papieru. Myślałem nawet nad nauką introligatorstwa. A wszystko po to, żeby drukować olbrzymie (cegła circa about 500 stron) podręczniki do Lispa. Ale otrzeźwiałem. Po kiego? Od kiedy (czyli od wczoraj) odkryłem w Xpdf-ie dla PocketPC przycisk, który w trybie tekstowym przewraca strony, drukarka nie jest mi potrzebna.
Jest jeszcze coś... Kilka(naście?) lat temu cały informatyczny świat odtrąbił koniec ery papieru. Paperless Office to się nazywało i było największą, oprócz pęknięcia bańki dotcomów, kleską idei informatycznej. Bo stało się odwrotnie - papieru, dzięki komputerom, połyka się więcej.
Możliwość drukowania całych stron - faktur, dowodów, uprawnień, powierdzeń - za pociśnięciem jednego klawisza działa magicznie przyciagająco. Dowód? Wystarczy trafić na awarię systemu komputerowego, jak szumnie się nazywa zwis peceta, w sklepiku komputerowym. Nie raz czekałem ponad 10 minut na wydruk czegoś co można było w tym czasie wypisać ręcznie kilka razy. Ale mniejsza z tym.
Idea "biura bez papieru" tak mnie zafascynowała, a jej upadek tak bardzo rozczarował, że do dziś udczuwam dyskomfort na myśl o drukowaniu - niezależnie czy jest to jedna czy pięćset stron. Posiadanie Pocketa i podręczników do Lispa w wersji elektornicznej załatwia więc sprawę. Ale jak widać, nie całkiem. Jakaś ciągota do papieru pozostaje i walczę z nią jak z chęcią posłodzenia kawy. Bez końca, i z wiecznym poczuciem winy.