piknik

Posted on Sun 04 June 2006 in Pamietniczek • 2 min read

Wziąłem Dziedzica na wózku i razem z braciakiem, poleźliśmy na Piknik Naukowy. Genialna sprawa tylko chętnych tak wielu, że z wózkiem w wiele miejsc nie mogłem się dopchać.
Ale i tak: widzieliśmy plany Warszawskiego Parku Technologicznego, który ma powstać tuż pod stolicą w forcie Augustówka, pogadaliśmy o kryptografii kwantowej i polaryzacji fotonów, zobaczyliśmy na żywo kolesia z "Laboratorium", gondolę sterowca, który kosztuje bagatelka! 900.000 złotych i ma zasięg 20km bo skoro paliwa ma na godzinę lotu, a leci z prędkością max. 20km/h no to wiadomo, minisamochód, który na litrze paliwa przejeżdża 460km, symulatory lotu, osad aktywny do oczyszczania ścieków, kolumnę rektyfikacyjną, znowu ekstrakt z DNA cebuli, gadaliśmy jak kaczki po sztachnięciu helem, widzieliśmy mieszadło magnetyczne (kapitalny pomysł), odsalanie wody morskiej, zabawę ze światłowodami, pobawiliśmy się PM44 (takim jak z Wolfensteina) i Kałachem, posłuchaliśmy klangu motoru czołgu T-34 i pogadali z dwoma żołnierzami z sił specjalnych, były jeszcze kajaki, zdalnie sterowane modele, poduszkowiec, motorowery z ogniwami słonecznymi, i pomysł na ściąganie z orbity satelitów za pomocą balonu. Było dużo więcej ale nogi odpadały. Za rok idę na cały dzień, Dziedzić będzie starszy to będzie łatwiej.

Ah, zapomniałem o MOT-ach, czyli elektronicznym pyle. Małe urządzonka, widziałem wersje o rozmiarach 3x1 cm, wyposażone w czujniki wilgotności i światła, procesor oraz nadajnik-odbiornik wraz z anteną. Najfajniejsze w MOT-ach jest to, że nie działają na zasadzie klient-serwer ale komunikują się między sobą tworząc "inteligentną" sieć. Takich porozrzucanych w odpowiednich miejscach MOT-ów używano do podglądania populacji pewnych, bardzo strachliwych ptaków. Korba straszna, z tym że nie zapamiętałem firmy produkującej MOT-y, a szukanie na stronach Politechniki Warszawskiej nic nie dało. Googlowanie też jakoś niewiele daje, ale nie poddaje się.

Kurde, jakby ktoś wiedział kto gra taki ostry kawałek w którym leci, że śpieający raczej wszystko ma za nic i ogólnie nie lubi "sztucznych kwiatów, lewicy i prawicy" i że nie nabierze się na "czary-mary". Leci w Antyradiu (jak ktoś z Wa-wy albo Katowic). Kurde, muszę to jeszcze usłyszeć.

Update: kapela nazywa się "Hurt".