Pierwsza śnięta

Byłem z musu na 1-szej komunii eśwu. jakiegoś gówniarza. Mało zainsteresowany twórczością spedalonego proboszcza poświęciłem się dokładnej lustracji ludzi. I ich zachowań. Obok mnie siedziało małżeństwo: tatuś, wysoki, szczupły chujek o aparycji i włosach Dariusza Szpakowskiego, córeczka-podlotek, wykapana Lolita Nabokowa, równie wysoka jak tatuś, i mamusia, niska, grubawa jegomościni z fryzem trwałym ondulacyjnym - najbardziej odrażająca z towarzystwa.

Tatusia i córeczki twarze łaczył jeden, poważny i niepodważalny symbol pokrewieństwa - siodłaty, zadarty nos. Nie nosek, nos. Wielki odpowiednik nosków zadartych, które tak chętnie kupują lekko zboczone magazyny mody. Wielkim łukiem zagięty w przełęcz, którą mógły przejechać Hannibal ze słoniami i dwie ciężarówki.

Gdy w trakcie mszy nastąpiła część luźna, gdy między zgromadzonymi biegają z tacami zbieracze datków, jeden ze zbieraczy przeszedł szybko wzdłuż rzędu w ktróym siedziała rodzinka. Tatuś, który wcześniej wcisnął w rękę córeczce grosiki wysłał ją w pogoń za oddalającym się księdzem. Nosata córeczka dogoniła księdza i pozbyła się ładunku, po czym, z opuszczoną głową, wróciła, wściekła i zawstydzona na miejsce. Tatuś szepnął jej słowa pociechy do ucha ale po tym jak szarpnęła się i pokręciła głową widać było, że to tylko wkurzyło ją bardziej.

Chwilę potem okazało się, że pościg odbył się na darmo, bo ksiądz przy końcu rzędu zawrócił i przeszedł obok rodzinki. Tatuś-Szpakowski popatrzył na córeczkę uśmiechając się głupawo. Ooops! To nie zostało mu wybaczone. Spalił więc buraka jak nieopierzony uczniak. I w tym jego głupawym uśmiechu, w tym nieporadnym tłumaczeniu widać było jak zupełnie nie radzi sobie z dojrzewającą kobiecością swojej córy. Jak go ta dziewczyna krępuje, jak różna jest od niskiej mamy, jak mu się pocą przy niej ręce. Kurwa mać, muszą się tam u nich dziać niezłe rzeczy!

A ta mała cały czas się gapiła na moją żonę. Fakt, że M. w szpilach miała zajebistą dupcię. Co ja mówię, ona ma po prostu zajebistą dupcię.