Piątek-Sobota-Niedziela

Posted on Sun 27 May 2007 in Uncategorized • 1 min read

Działo się dużo.
W piątek mieliśmy z Minią randkę, na której zaliczyliśmy sztukę "Teremin" we Współczesnym. Przedstawienie takie sobie, ciut za długie jak na duszne dni. Poza tym przez cały czas miałem wrażenie, że autor, albo reżyser, nie umieli się zdecydować czy ma to być "obyczajówka" czy komedia z morałem. No i jak mnie teraz Konrad zapyta czy ma na to iść to będę miał tak samo: nie będę umiał się zdecydować.
Po teatrze była kolacja w tajskiej restauracji Sunanta, a resztę nocy spędziliśmy w Szpilce, łypiąc od czasu do czasu na szpanerskie samochody i cycatą dziwę ze smutnym panem. Było gites, tylko nie opuszczało nas uczucie tremy, w końcu było tego typu występ pierwszy od ponad dwóch lat.

W sobotę byliśmy na gipsowych warsztatach, a właściwie sam byłem bo Miki był nieznośny. Ulepiłem formę na lewą rękę i zalałem ją na niedzielę. W trakcie warsztatów poznałem Zbyszka, który opowiedział mi rzecz szokującą, z pierwszej ręki bo właśnie ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim - otóż na tej uczelni funkcjonuje studenckie koło filozofii marksistowskiej. Ja bym tym osłom założył Kołymskie Koło Filozofii Marksa, żeby sobie dokładnie postudiowali w kamieniołomach, kopalniach uranu dzieła swego mistrza. Banda łosi. Wysłałem im mejla właśnie z propozycją, żeby sobie zrobili wakacje na Kołymie.
Potem była niedziela ale jakoś nie mam teraz siły by o tym pisać. Może inną razą.