{(o[bie}dz)one] kostki

Posted on Thu 08 April 2004 in Pamietniczek • 2 min read

Skręciłem nogę w kostce. Stało się parę dni temu na tzw. wczesnych rybach. Idę rano na przystanek tak sobie rozmyślając:
"A jak zwichnę drugą nogę? Przecież upadnę i będę siedział na ziemi. Nikt nie zwróci na mnie uwagi albo uda jak robią to ludzie na trasie 180 od pomnika Ofiar Katynia do Ministerstwa Finansów nie zwracający uwagi na babcię wołającą do nich 'Na pomoc! Na pomoc!'.
No, więc będę tak tkwił na zimnej jeszcze ziemi aż w końcu zniecierpliwiony zawołam głosem donośnym 'Na pomoc! Ratunku'. (Tu mały wtręt bo moja żona była świadkiem podobnej sceny w Krakowie przy dworcu PKP. Szła z kolegami gdy minęli starszego mężczyznę trzymającego się kurczowo słupa i cichutko wołającego pomocy. Jednego z kolegów żony ruszyło sumienie i zawrócił, podbiegł do dziadka i o czymś przez chwilę rozmawiali. Poczym wrócił do kolegów z dziwnym uśmiechem na twarzy. I co? I co? - zapytali ciekawscy koledzy. A kolo opowiada: - Podchodzę do niego i pytam w czym mogę mu pomóc, a on mi na to, że nie, że za późno, zesrałem się.).
Będę więc wołał aż podejdzie starszy mężczyzna, bo kobiety się boją a młodzi jeszcze nie mają tego czegoś co sprawia, że czasem chcą coś jeszcze zrobić. Podejdzie i zapyta w czym może mi pomóc. Ja mu na to, zgodnie z prawdą, odpowiem że zwichnąłem obie nogi. Na to facet: - To niemożliwe! Nie można zwichnąć obu nóg na raz! Wytłumaczę więc mu, że pierwszą zwichnąłem w sobotę, a ta druga to właśnie przed chwilą. Na to gość pokręci głową, przyjrzy mi się uważnie i zauważy, że ma przed sobą 114 kg kolesia w wojskowym płaszczu, dziwnie wypchanym pod lewą pachą. Zawaha się. Zobaczy, że jestem smagły na gębie, trochę jak Arab. Zobaczę tylko jak nagle zwężają się jego źrenice, a po chwili już tylko podeszwy jego butów.
Stanie w bezpiecznej odległości, na przystanku i za chwilę ujrzę jak nachyla się do innych oczekujących na poranne autobusy. Opowie im o mnie, i jeśli ktoś nie zatelefonuje na policję wieczorem w tej samej pozycji odnajdzie mnie moja żona bo nie mam komórki. Przyjdzie po moich śladach. Istnieje ewentualność, że jednak ktoś zadzwoni na policję i powtórzy to co powiedział im ten pechowy facet. Wtedy Dominika zobaczy mnie w wieczornych wiadomościach jak w moim kierunku zza zasłony z pleksiglasu podjeżdza na długim kablu zdalnie sterowany robot saperski. Wyciągnie do mnie szczypce w dokładnie tym samym momencie w którym zza tej samej pleksiglasowej zasłony ktoś krzyknie przez megafon: - Proszę powoli wyjąć dwoma palcami dowód osobisty i położyć na ziemi przed sobą!
Matko boska!"