Karramba! Bolek puszcza parę.
Posted on Sat 24 June 2006 in Pamietniczek • 3 min read
„W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać - Borusewicza, Walentynowicz. Wyczyściłemâ€? - miał powiedzieć Lech Wałęsa podczas rozmowy z wysłannikami władz stanu wojennego.Wałęsa (do oficera służb wiadomych): „Zgadza się. Ale czy wy nie macie sobie nic do zarzucenia? Dam ewidentny przykład. Jadę do Rzeszowa na strajk rolników, który trwa dwa miesiące. Rząd wszystko akceptuje. Pierwszy punkt - związki rolników. Dzwoni do mnie Rakowski i Ciosek - związki rolników nie przejdą. Klękam i z płaczem tłumaczę ludziom - nie będzie związków rolników indywidualnych. Za dwa tygodnie panowie jadą do Bydgoszczy i Rulewskiemu dają bez niczego rolników indywidualnych. Czy lepiej nie było przedzwonić do mnie i powiedzieć: »Lechu, sytuacja cholerna, przyjedź, żeby to było przy tobie, że to tobie dajemy, nie jemu«. Wtedy wstaje mi taki Rulewski czy inny i mówi: »Przez dwa miesiące nie załatwiłeś żadnego punktu, a ja ci pokazałem, jak należy załatwiać«â€?.
I to wcale nie jest smaczne. W czasie prezydentury Wałęsy byłem na szkoleniu w Wlk. Brytanii i na wielu proszonych obiadach Anglicy wznosili toast za polskiego prezydenta. Pamiętam, że wypijałem zdrowie Wałęsy ale krzywiłem się, co nie uszło uwagi gospodarzy. Tłumacyzłem im, że nie za bardzo go lubię i uważam za prostaka. Parę lat potem moje zdanie o Wałęsie zmieniło się, zacząłem poważać go, zważać na jego słowa, doceniać to co zrobił. Częściowo dlatego, że sam prezydent się zmienił, cześciowo dlatego że doceniłem to co zyskałem po upadku czerwonych. A teraz znowu mam obiekcje i nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Przeczekam chyba, tak jak Kaczyńskich, którzy ciut mnie rozczarowują ostatnio. A rozczarowanie bierze się z wolno toczącego się oczyszczania polityki i gospodarki z czerwońców. Jakieś to wszystko ślamazarne i papierowe. Jeszcze trochę wytrzymam... a potem pewnie przyjdzie PO i dopiero będę miał "ubaw".
Eee... nie! Wycofuję! Nie chcę żadnych kapeluszników z Krakowa i alpinistów z Wybrzeża! Już wolę juntę.
Byliśmy na giełdzie staroci na Broniszach. Bardoz fajne miesjce, trochę śmierdzi bo mieści się na olbrzymiej giełdzie warzywnej, ale po wejściu do hali jest OK. W odróżnieniu od wolskiego Koła, meble na Broniszach są odnowione. Oczy mi pląsały dookoła głowy, tyle pięknych rzeczy zobaczyłem. "Zachorowałem" na zegary artdeco. Minia kupiła filiżankę do kolekcji i ładną, posrebrzaną tacę. Musimy tam wrócić ale z kasą.