Filmy bez zastanowienia
Posted on Mon 07 April 2008 in Recenzje • 1 min read
"Życie na podsłuchu" - razi sztucznością, scenografii, ale może tak tandetnie wyglądało NRD. Sztuczność historii. Agenci nie są dobrzy, nie zakochują się w artystach i nie pomagają swoim ofiarom.
STASI nie chodzi w jednakowych kubraczkach, stadami, bez żenady.
Film w większości można by sobie odpuścić, gdyby nie utrata wątku, i zostawić jedynie scenę końcową z kulis, gdy nasz pisarz spotyka się w ministrem Hemfem. Już po przypadkowym upadku muru berlińskiego. (nota bene: ukradli nam Niemiaszki zwalczenie komunizmu, takim jednym wybrykiem, co?)
To jest dla mnie jedyna prawdziwa scena w całym filmie.
Sztuczność NRD-ówka skojarzyła mi się z niedawno oglądanym "I'm The Legend". Jak od 3 lat ludność Nowego Jorku stanowi jeden koleżka, i to czarny, to skąd prąd? No oczywiście, że to rasizm, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że jedyny pozostały człek naprawi elektrownię albo uruchomi własne wytwórstwo prądu? Słabe. A w przypadku "Mużina" jeszcze słabsze.
Głupie kino. Niewarte wyjścia z domu. Przydaje się projektor.