Dzień świra cd. - Waldemar cz.2

Posted on Wed 09 March 2005 in Pamietniczek • 3 min read

Warszawa była niczym panna młoda ze wsi, ubrana niewłaściwie na niewłaściwą okazję. Nad rotundą ktoś powiesił fartuszek kuchenny z nalepką Coca-Coli, a ściany Pałacu Kultury zdobiły nieciekawe zdjęcia których jakość, czyimś zdaniem, mogły uratować wielkie wymiary.
"Leśmian, Kochanowski, Broniewski. Jezus Maria! Jak to się dzieje, że jedni z nas potrafią stworzyć coś pięknego, a ich dzieci, krew z krwi, rodzą się być tworzyć szkaradzieństwa. Mało tego, oni to robią publicznie!"
Waldemara dopadło uczucie, które sam w sobie, w głębi, dla siebie samego, nazywał splinem. Nie był pewny czy to odpowiednia nazwa, właściwie nie miał pojecia co to jest splin, ale pasowało. Splin dopiero łapał go w swoje szpony, miał więc szansę. Niewielką. Małą.
"Szymborska!" -- pomyślał.
"Tak! Szymborska!" -- pomyślał jeszcze raz i od razu zaczął się modlić o jakieś drobne w kieszeni. Znalazł dwie złotówki i, dzięki Bogu!, pięćdziesiąt groszy. Skręcił w Świętokrzyską, gdzie jak pamietał był stary automat. Kilka kroków w jego kierunku i już wiedział, że coś się zmieniło. "Rany! Nowa maszyna! Wymienili automat!"
Od kilku dni gazety trąbiły, że lada dzień pojawi się druga wersja Szymborskiej i oto właśnie stał przed błyszczącą nowością i chromami Wyrocznią. Wrzucił pieniądze w szczelinę automatu z satysfakcją stwierdzając, że nie podwyższono opłaty.
+-----------------------------------------------+
|                      Witaj!                   |
| Za chwilę rozpocznie się Twoja nowa przygoda. |
+-----------------------------------------------+
"Ha, nowa zajawka" -- roześmiał się Wlademar. Ekran zmienił kolor.
+-----------------------------------------------+
| Wybierz drogę, którą pójdziesz:               |
| piękno - wciśnij 1,                           |
| prawda - wciśnij 2,                           |
| pokój - wciśnij 3.                            |
+-----------------------------------------------+
"I dodali nową drogę" -- Waldemar nacisnął trójkę.
+------------------------------------------------+
| Pokój na całym świecie rozognia nowe wojny.    |
| Rozluźnij własne mięśnie, bądź spokojny.       |
| Rozkrój dwie papryki, opróżnij je z nasienia,  |
| przygotuj mięsny farsz, niewiele do zrobienia  |
| już masz, więc czas rozgrzać piekarnik.        |
| Dwa pomidory tylko skrój i kuchnię swą ogarnij |
+------------------------------------------------+
"A coż to jest?" - pomyślał Waldemar i rozejrzał się w poszukiwaniu ukrytej kamery. Nikogo nie było. Nikt nie śmiał się, nikt nie patrzył w jego stronę. Nie miał więcej pieniędzy więc nie mógł sprawdzić czy to jakiś błąd systemu.
"Co za dzień!? Pech za pechem. Czwórkami. Jak żołnierze z Westerplatte." Ale tak naprawdę zrobiło mu się lepiej. "Po kiego mi ta swojska podróba I-Ching?"
***
Zostało mu jeszcze kilkanaście minut więc powłóczył się wzdłuż Marszałkowskiej. Patrzył w witryny mijanych sklepów. "Domowe przedszkole..." -- doszedł go śpiew z telewizora. Trzy metry dalej handlowano elektroniką. Zagapił się w telewizor-reklamę, wystawiony na chodnik, na którym dzieci w towarzystwie wychowawczyni kończyły piosenkę.
"A teraz, zanim zaczniemy nowe zabawy z naszymi telekoleżankami i telekolegami..." -- odezwała się wychowawczyni -- "powtórzmy sobie zasady, którymi kierują się teleprzedszkolaki. Po pierwsze?"
"Teleprzedszkolak nie znosi Kartunnetłork!" -- powiedziały chórem dzieci.
"Po drugie?" -- zapytała wychowaczyni.
"Nie patrzy na tok szoły!"
"Po trzecie?"
"Szanuje pis end łork!"
"Po czwarte?"
"Chce chodzić już do szkoły!"
"Po piąte?"
"Nie wciąga ..."
Waldemar oderwał się od sklepu i pospacerował dalej.
"Nie patrzy na tok szoły" -- zanucił w myślach. Nie podobało mu się to co robili z dziećmi medialni krawcy dusz z PTVN, ale może nie było innego sposobu obrony. "Walka z medialnym gównem, twarda walka. Telewizyjna partyzantka." Uśmiechnął się na myśl o tym co jeszcze będą w stanie zrobić ludzie z Partyzanckiej Telewizji
Narodowej. Nadawali na różnych pasmach, zakłócając sygnały innych stacji, zarówno prywatnych jak i państwowych, próbując wychować nowe pokolenia na swój sposób.
"Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Elektronika rozwija się niesamowicie szybko, nie minie rok jak będzie można stworzyć studio pod gołym niebiem przy pomocy tajwańskiego cacuszka o wymiarach pudełka zapałek."
Przystanął i zapalił Mocnego.
"Ale czy nie zasłużyły sobie na to te dziwki, miedialne kurwy? Resich-Modlińska. Ha! Nawet z aparycji to burdelmama. Drzyzga. Kurwa Wojewódzki. Piotr, o! opoka, patriarcha kurestwa, Najsztub. Ich działalność
jest z punktu widzenia tych młodych umysłów bardziej wywrotowa niż partyzantów z PTVN."
"Cholera, już późno!"
Zawrócił w Świętokrzyską.