Dziś pachniało wiosną. Dopadło mnie, jak zwykle, na przystanku. Inny zapach powietrza, dziwne że wciąż uchwytny mimo zapełnionej smogiem Świętokrzyskiej. Miałem wrażenie jakby pędy bluszczu delikatnie wzbijały się spod moich stóp, wrastając we mnie i przeze mnie, niosąc z sobą skrobiące drżenie, podobne do tego, które zapowiada ogromnego kopa tuż po zjedzeniu fety albo 6 tabletek Tussipectu. Drżenie lepsze od tamtych, bo nie wymęczające, radosne, skupione i pełne światła. Wiosenne.
Zapach był jednak łagodniejszy niż zazwyczaj i zacząłem się zastanawiać czy to stępione smogiem zmysły taki kokon wokół mnie utworzyły, czy utworzył go mój wiek, i czy jest to zapowiedź tego jak wygląda starość. Bo jeśli to drugie to może zacznę rozumieć pęd staruszków do przyrody i grzebania w ziemi poza miastami - tam wszystko pachnie intensywniej, wystarczająco dla przytępionego powonienia.
Nieważne. Zapach przykleił się do mnie na dobre i nawet śnieg, który dziś wieczorem znów pokrył auta przed naszym blokiem, nie potrafi go zetrzeć z nosa. Nawet teraz, w mieszkaniu, bo już nie domu, przez otwarty lufcik wpada ten cień i zapowiedź lata, lekko zakurzony, jak słoik na weki wyjęty z piwnicy i wzięty do mycia. Wio-sennie mdlący.
Już postanowione. Stary PeeCee zostanie przerobiony na serwer, w tej roli wystąpi FreeBSD z Sambą na pokładzie. Wymienię mu dyski na jakieś wypasione i zgram wszystkie płyty na mp3 albo oggi. Może nawet postawię jakiś soft indeksujący? Stacjonarnego nie będzie, PC trafi na pawlacz wraz z bezprzewodowym ruterem, a po kanapach (jakich? skąd? gdzie?) będą walały się dwa stare laptopy. Wysłużony minetor Suna spotka wywózka do pracy albo na złom. Nie będziemy budować z Minią komputerowej kapliczki.
Wczoraj ostra walka z bałaganem w garderobie. Spisałem co nam zostało i z listy możnaby zaplanować budowę sporego szałasu. Jutro moje starcie z kładzeniem terakoty. Jednej terakoty. :)
Polityka zeszła na plan dalszy, choć przeziera jakiś lament Wyborczej i próby torpedowania lustracji. Lepper chce odtajnienia teczek, żeby "był już wreszcie z tym spokój". I bardzo dobrze. Uczmy się od Szwabów.
Mam do odrobienia walkę o książki z pdf-ów na pockecie, sprawdzenie dlaczego FreeBSD jest lepsze od Slacka i wypełnienie treścią systemu GLPI.