Prezydent Iranu stwierdził niedawno, że Holokaust to wymysł (mit) Europejczyków mający na celu zaimportowanie, w ramach reparacji powojennych, Żydów do Palestyny. Rozwija swój pomysł dalej proponując Europejczykom, Amerykanom i Kanadyjczykom by udostępnili skrawki swojej ziemi Żydom, którzy w ten sposób będą mogli zwolnić miejsca w Palestynie. A gdyby tak posłuchać tych rad i zrobić taki eksperyment? Czy na świecie nagle zapanowałby pokój? Czy nie byłoby żywych bomb i ścinania zakładników? Czy Nowy Izrael znów komuś by przeszkadzał? Tylko gdzie takie państwo mogłoby powstać? Na Madagaskarze? ;-)
W artykule z CNN dotyczącym powyższej wypowiedzi irańskiego "pierwszego", znajduję zdanie:
Hmmm... tego mnie uczono w szkole, ale chodziło o wszystkich zgładzonych w obozach śmierci: Żydów, Polaków, Cyganów, Rosjan, Rumunów, Węgrów, Czechów, Słowaków i innych Europejczyków. Kolega z pracy opowiedział mi, że jego matka po wojnie słyszała najpierw o 2 milionach Żydów, potem o 4 i w końcu o tych 6-ciu, które obowiązują obecnie. Żydów. Z wypowiedzi niektórych niepokornych historyków wynika, że taka liczba zgładzonych Żydów jest nie do przyjęcia i z pewnością jest mitem. Istnieją relacje ekspertów, którzy poświadczali, że w komorach i krematoriach KL-ów nie można było zlikwidować takiej liczby ludzi w ogóle. Komu wierzyć?
Mam przeczucie, że jesteśmy nieco nabijani w butelkę przez media, że liczba 6-ciu milionów, jeśli jest prawdziwa, to dotyczy wszystkich ofiar. Można na to powiedzieć "Paczor to obrzydliwe, że w tej sprawie tak się czepiasz cyferek, przecież to ludzkie nieszczęście". No pewnie, ale grzebię w tym na zasadzie antytezy do słynnej wypowiedzi Stalina "Jeden zabity to tragedia, miliony zabitych to statystyka". Bo mnie się wydaje, że to ci którzy starają się tak mocno podkreślać ilu wśród zabitych przez Niemców było Żydami, stoją po stronie Stalina. To dla nich statystyka, która dziś przekłada się na realne zyski, niekoniecznie finansowe, raczej psychologiczne czy społeczne. Poza tym nie lubię być okłamywany.