1022
Posted on Tue 11 December 2007 in Uncategorized • 1 min read
Dałem się wczoraj zapędzić w kozi róg. Poszło o dyskusję w Oxfordzie na którą zaproszono Davida Irvinga oraz jeszcze jakiegoś gościa z parti nacjonalistycznej. Lewacko-żydowsko-arabska hałastra urządziła cyrk, zamieszki i ogólnie było nieładnie. A dyskusja miała być o wolności słowa.
Opowiedziałem o tym Konradowi, który stwierdził że pewnym ludziom, w imię dobra wyższego, nie należy pozwalać na głoszenie tego co mają ochotę głosić. Obruszyłem się wręcz odruchowo twierdząc, że mówić wolno musi być wolno, na co Konrad skontrował mi, i lekko ogłuszył, że w takim razie szef partii pedofilów z Holandii ma prawo do głoszenia swoich teoryj.
Znów odruchowo, ale tym razem bez sensu, zaprzeczyłem, i próbowałem ratować wykazując odmienność sytuacji i celów, bo Irving twierdzi, a ma autorytet historyka i historycznymi dokumentami się posługuje, że liczba zgładzonych przez Niemców Żydów jest zawyżona i ma na celu dojście do prawdy historycznej, a nie histerycznej. Natomiast kolesie pedfile chcą po prostu bzykać dzieci i ten cel nie może uprawniać ich do głoszenia swoich poglądów.
I to była potężna wpadka z mojej strony.
Bo najprościej było odpowiedzieć, że najlepszym dowodem innego traktowania Irvinga i pedofilów jest fakt, że Irving za swoje poglądy odsiedział w Austrii ponad roczek w ciupie, a pedofile mogli i mogą swobodnie założyć partię.
Komu zatem wolno mówić co się chce?