wolności łyk daj nam Panie
Posted on Fri 22 August 2003 in Pamietniczek • 1 min read
Wódka to męski ersatz wolności.
Wódkę pijący zdrowy, ponadtrzydziestoletni mężczyzna jest wolny w tej właśnie chwili w której wlewa trunek w gardło. Oraz potem, gdy napitek działać zaczyna rozlewając się leniwym ciepłem w żółędziu.
Wódki zrozumieć do końca kobieta nie jest zdolna i tego chorobliwego do niej przywiązania. Albowiem wódka wyzwala mężczyznę spod władzy jakiejkolwiek, z tą kobiecą włącznie ale nie wyłącznie.
Wódki natomiast, jak wolności, nadużyć nie wolno bo wiadomo. Skończy się to niedobrze i w najlepszym wypadku może nie nisko ale niewysoko. Wypośrodkować użycie jest trudno, tak jak oficerowi niełatwo przyjdzie utrzymać żółnierski krok i dumny kąt szyji aby nie popaść w zesztywnienie lub nie zadrzeć głowy zbyt wysoko narażając się na wytykanie palcem z powodu zadzierania już tylko nosa.
Wódki niepiciem chwalą się tylko słabiaki. Jest pewnie rodzaj mężczyzn, którzy wódkę zastępują tężyzną fizyczną, zaliczam tu i tych co rano biegają wzdłuż spalin nie wiedząc, że pomysłodawca joggingu umarł na zawał koło 50-tki, lub co gorsza wybierają abstynencję. To również słabiaki nie zaznający wolności prawdziwej jaka przystoi prawdziwemu git-człowiekowi. Nawet kapitan Blood popijał czasem.