U Kazika na imprezie

Posted on Wed 26 September 2007 in Uncategorized • 1 min read

Byłem wczoraj wieczorem u Kazika Staszewskiego na koncercie. Imprezka miała miejsce w którymś z jego mieszkań. Dosyć obszerne studio, było ciemno i nie pamiętam jak tam dotarłem.
Kazik wyglądał fatalnie, jak jeszcze żywa kopia Anthony Hopkinsa tyle, że z siwymi dredami. No i prawie nie śpiewał bo to co miało być koncertem było wernisażem. Staszewski bardzo dobrze maluje, stosuje dużo pomarańczu w obrazach i technikę wypukłą. Byłoby całkiem miło gdyby się na mnie nie uwziął. Wciąż miał do mnie jakieś wonty, nieprzyjemna sytyuacja eskalowała aż koleżka zaczął złupywać swoje dzieła ze ściań i rzucać we mnie resztkami. Był w tym też niestety jakiś podtekst seksualny, zupełnie jakby robił mi wyrzuty zdradzonego kochanka. Przestało mi się to podobać i się obudziłem.
Obejrzałem kilka filmów:
Grind House. Death Proof. - mojego znienawidzonego Tarantino. Wizualnie majstersztyk ale poza tym kompletna klapa, jak to u T. Puścizna. Po objerzeniu obrazów T. czuję się zawsze jakbym artystycznie rzygał, komuś się może spodobał ozdobny paw, ale ja mam gulę w żołądku i szlam w gębie.
Fracture - z Anthony Hopkinsem. Bardzo fajny thriller pół-sądowy. Polecam jako dobrą rozrywkę. Ale nic ponad to.
Grbawica - obejrzany do połowy i jakoś dalej się nie udaje. Jugosławia po wojnie, zgwałcone kobiety, trauma ale jakoś nie rusza.