Standard

Posted on Wed 16 May 2007 in Sieć • 2 min read

Dostałem od Dyzia tekst "Kod do wyświetlania flasha jest już trochę poprawiony, powinien być zgodny z w3c." i zastanowiłem się nad tym upartym, bo sam uparty w tym względzie byłem tylko raz, dążeniem do utrzymania standardów. Nie wszelkich ale właśnie z tej organizacji.
Bo jaki mam sens ślęczenie nad kodem godzinami, by uzyskać zgodność z czymś co jest totalnie ignorowane przez firmę, mającą duży wpływ na decyzje w3c.org, której nazwa brzmi Microsoft.
Ale nawet jeśli odpuszczę sobie zżymanie się na błędy, "ficzery" i umyślne "obejścia" tzw. standardów w produkcie Ms czyli IE, to pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie: po co mi te standardy? No i po co mi te słynne walidatory, których logo dumnie umieściłem gdzies na jakiejś stronie, otumaniony przez Dyzia, czego bardzo się wstydzę.

Gdyby dopasowanie do standardów gwarantowało prawidłowe wyświetlanie kodu we wszystkich znanych przeglądarkach to miałoby sens. Podobnie jak umieszczenie w takim przypadku logo - oznaczałoby to w skrócie to samo co ironiczne napisy w stylu: "Any browser".
Ale rzeczywistość posysa i tak nie jest, a raczej nawet odwrotnie. Decyzja o dopasowaniu do standardów to synonim ciężkiej harówy.
Odpuszczam sobie więc dumę ze znaczka w3c, mam to w dupie i tyle. Na www liczy się wyłącznie pragmatyka, poza tym standardy się zmieniają. Oglądałem niedawno serwisy za pomocą Netscape'a 4, pod IRIX-em na Oktawianie. W 99% kiszka! Na tyle się przez lata zmieniły standardy.
Nie trudno mi wyobrazić sobie chwilę za lat parę kiedy większości tworzonych obecnie stron nie da się bez kombinacji obejrzeć. I dlatego jeszcze raz utwierdzam się w "mieniu" w dupie standardów webowych.