Powrót króla
Posted on Sun 06 March 2005 in Pamietniczek • 1 min read
Im mniejszy ekran tym bardziej "Powrót króla" wygląda na kino familijne. Jakbym oglądał kolejny odcinek Herkulesa made in USA. Film zaczyna mi się mniej podobać. Oglądałem jednym okiem, drugim wpatrzony w monitor laptopa i co podniosłem głowę na TV, widziałem kolejny rozdział napierdzielanki. A przecież z tolkienowskiej trylogii zapamiętałem przemożne uczucie strachu i niepewności. I krótkie chwile beztroski jak w chacie u Toma Bombadila. Właśnie braku Bombadila najbardziej żałuję, choć z drugiej strony cieszę się, że pozostał niedopowiedziany. Bo przecież to sam Stwórca we własnej nieprzymuszonej osobie. Nie? ;-)
Z innej beczki: zaobserwowałem jak życie pobiera podatek od luksusu. Odbyło się na dwa sposoby. Pierwszy dotyczył rodzącej, która mając kasę zarezerwowała sobie tzw. salę o podwyższonym standardzie (OPS) w szpitalu MSWiA. Sala to izolatka z TV i fotelem (ten podwyższony standard), w przeciwieństwie do sal zwykłych w których znajdować się może naraz kilka łóżek. Podczas rutynowej demonstracji w szkole rodzenia, ktoś okradł kobietę z sali OPS. Zginęła komórka i portmonetka. W ten sposób życie wyrównało rachunki.
Drugi przypadek to dwie połamane deski sedesowe u mnie w pracy. Sam je złamałem, niechcący. Po prostu ważę ok. 114 kg, a deski są wykonane ze eleganckiego, ale sztywnego plastiku. I pękają od czasu do czasu. W domu mam zwykłą. Jest obskurna, plastik w niczym nie przypomina porcelany, co próbują robić te wspomniane wyżej, ale za to elastycznie ugina się pod moim tyłkiem. Życie znów wyrównało proporcje.