Na pustyni

Posted on Tue 06 June 2006 in Pamietniczek • 2 min read

Im częściej podczytuję strony poświęcone tworzeniu domowego systemu komputerowego czy jak zwał, i im częściej odwiedzam sklepy elektroniczne w Warszawie, tym bardziej jestem przekonany, że mieszkam na elektronicznej pustyni.
Asortyment jaki prezentują polskie sklepy z elektroniką, i nie mam tu na myśli tylko takich jak MediaMarket, choć tam też jest biednie, jest gorzej niż marny. Byłem dziś na Warszawskiej Giełdzie Elektronicznej i w żadnym ze sklepów nie mogłem dostać wtyczki 44-pinowej, takiej jaką podłącza się 2,5 calowe dyski w latpopach. Ale to tylko kolejny przypadek, już nie raz szukałem różnych przejściówek, kablelków, złączek SCSI, 13w3, IDE, sieciowych, oh! kurde, nie ma sensu szukać w pamięci, wystarczy wybrać coś bardziej egzotycznego od kabelka do dysku ATA i zapytać.
Tymczasem gdy czytam artykuły poświęcone przeróżnym hackom, to jeśli zostały wykonane przez kolesi z Ameryki, zadziwia mnie łatwość z jaką nabywają "zabawki" do swoich eksperymentów. U nas się nie da.
Pozostaje Internet i zakup w USA, a potem czekanie i modlenie się, żeby jakiś nadgroliwy celnik nie zażądał opłaty. Raz mi się to już zdarzyło, z tym że chodziło i darmowy katalog drukarni. Celnik stwierdził, że katalog, pojedyncza książeczka z 12 stronami formatu A3 w całości zadrukowana kolorowymi ilustracjami, jest towarem do odsprzedaży i że będę na tym zarabiał. Nie pomogło odsyłanie na stronę drukarni, gdzie można było zamówić taki sam katalog właśnie za darmo. Musiałem napisać do Stanów emaila i poprosić o podesłanie faktury opiewającej na zero dolarów. Chwała ludziom z amerykańskiej drukarni, że chciało im się to zrobić, celnik się odpieprzył. Ciekawe czy u nas komuś by się chciało?

A wtyki 44-pinowe były mi potrzebne do zrobiena splittera, dzięki któremu podłączyłbym dwa dyski 2,5" do lalptopa. Da się. Sprawdziłem. Jest, albo była, firma w Australii która produkowała taki diwajsy - została mi po niej znakomita strona z której dowiedziałem się co i jak. Jeśli dorwę się w końcu do tych wtyczek to sobie zlutuję. No, chyba że wcześniej nie wytrzymam i rozwalę przejściówkę od Amigi. No właśnie! Za czasów Amigi, kiedy kolesie nagminnie dokładali małe dyski do swoich przyjaciółek, zakup takiej wtyczki był prosty jak świński ogon. Szitafak! Cofamy się! ;-)