Murzyny intelygenty

Posted on Wed 09 May 2007 in Uncategorized • 2 min read

Na Polsacie właśnie film - grupa studentów włamuje się gdzieś tam, że zakosić odpowiedzi egzaminacyjne. Nie mogą ich jednak wziąć ze sobą więc postanawiają od razu rozwiązać zadania. I kto się zgłasza do części matematycznej? Murzyn.
A kto mu chce pomóc? Żółtek.
A co robią biali? Idą na czaty.
Eeee... nie ma gdzie patrzeć. Głupi jestem.

Dowiedziałem się dziś z Gazety Polskiej, że niejaki Jaruzel, taka prosowiecka menda z polskim rodowodem, wypowiedział się o J. Kaczyńskim, że sprzeniewierzył się on ideałom JP II. "Letko" mnie przytkało, bo to mnie więcej tak, jakby Bill Gates twierdził, że Linus sprzeniewierzył się ideałom Open Source. Tym razem nie ja, ale Jaruzel głupi.
Wlazłem ostatnio na stronę Gumball 3000, to taki wyścig robiony przez ludzi bogatych i sławnych, nie do końca legalnie się odbywający, i obejrzałem filmiki. Wyświetlały się we flashowym plejerze i tak zacząłem się zastanawiać jaka rzeczywiście jest różnica między takim plejerkiem, a zwykłą tekstową listą plików do pobrania i obejrzenia? No bo właściwie to co otrzymujemy "in plus" w przypadku Flasha to kilka klików mniej. Można jeszcze pomyśleć nad streamowaniem, które niby z założenia ma zabezpieczać przed kopiowaniem contentu, ale jest już tyle darmowych, shareware'owych i komercyjnych programików do dumpowania strumieni, że... daruję sobie.
Zatem, w zamian za wiele godzin pracy spędzonych nad produkcją flashowego fiku-miku, mamy oszczędność na klikaniu.
A plusy podejścia tradycyjnego? Jest ich wiele: prostota - bo przygotować stronkę z filmikami może nawet dziecko w jakimś *pajączku, szybkość - bo jej przygotowanie to minuty zamiast godzin, przejrzystość - bo informacji o filmie można wpisać ile dusza zapragnie skoro czasu jak wojska, prewki można dodać, no i fakt, że wyszukiwarka zindeksuje taką stronę, a flashowych nie. No więc, po co przepłacać?

Obejrzeliśmy wreszcie inteligentną i świetną komedię amerykańską. A już zaczynałem się bać, że zostały już tylko filmy dla czarnuchów - głupawki z dowcipem tak strasznie płaskim jak we współczesnych polskich serialach komediowych. Tak, tak... chodujemy pokolenie mentalnych czarnuchów. Anyway, film się nazywa "Employee of the month" i jest genialny. Niektóre kawałki mają prawo stać się kultowe. Film świeżutki z zajebistymi ujęciami, niektóre po prostu drapały po bebechach z zazdrości. Nie wpadam w totalny zachwyt bo fabuła to amerykański standard kina familijnego: jeśliś uczciwy i sprawiedliwy oraz jesteś sobą to wygrasz. Sztampa! Ale, kurna, jak zrobiona!