Miki i CompaQ

Posted on Fri 05 September 2008 in Uncategorized • 1 min read

Dziś znów był kryzysik w przedszkolu. I podobnie jak wczoraj pomogła mi jedna z pań. Uczucie nieciekawe bo trzeba się uśmiechając zostawić brzdąca i odejść wiedząc, że on tam za szybą ryczy jak bóbr. Ciekawe jak będzie w poniedziałek.
Jutro wypad do oceanarium, jeśli już otworzyli.
Naprawiłem, połowicznie, notebooka Compaq Presario 1200. Przyczyna awarii? Sprawa powszechnie znana właścicielom tego starocia - gniazdo procesora nie jest dobrze osadzone w płycie głównej. Komputerek trzeba rozebrać i gniazdo podważyć albo docisnąć i zadziała. Przy okazji wymieniłem baterię podtrzymującą BIOS. Dostałem za to fajne, germańskie landrynki.
Oddałem dziś krew (450ml) dla 6-letniego chłopca chorego na białaczkę. Okropne, że takie małe stworzenia muszą się borykać z chorobą, co innego gdy dotyka to dorosłych. Odczułem niepokój o naszych brzdąców. "Wampiria" trwała ok. 3 minut, bo krew dobrze sikała, pani powiedziała mi, że dwa miesiące wcześniej na tym samym łóżku leżał premier Tusk. Zapytałem ją, na serio, dlaczego nie wbiła mu szpili w serce. Tfu, psia jego mać!
Dziś kolejna próba postawienia na iMacu Mac OS X (Jaguara albo Pantery). Wczoraj się nie udało, chyba przez płyty. W amoku i złości postawiłem Classica 9.0.