Jabbera klient palcowany na Białorusi
Posted on Wed 15 November 2006 in Pamietniczek • 2 min read
Czego mi teraz brak to klienta Jabbera, który miałby dwie funkcje: pełną obsługę z klawiatury i "wielokontowość". Czyli Psi z klawiszologią. Wiem, wiem, po to są źródła, żeby ściągnąć, dopisać i zrobić własny. Ale wyuczenie się co, gdzie i jak w źródłach Psi zajęłoby mi tyle czasu, że wolę pójść po najmniejszej linii oporu i zlikwiduję konta na innych serwerach, zostawię Chrome.pl bo najsprawniej działa tam bramka GG, a zamiast Psi znajdę sobie coś co się w pełni da obsługiwać "ręcamy". Na początek sprawdzam: imcom, cjc i tkabbera.
Znajomy wrócił z Białorusi. Z rodzinnego pogrzebu. Zmarł stryjeczny dziadek, a śmierć miał piękną bo umierał wśród rodziny i mógł się z wszystkimi pożegnać. Nawet swoją siostrę, która została po wojnie w Polsce, a którą uścisnął po raz pierwszy od 1945 roku. Mam wrażenie, że domowe łoże śmierci to rzadkość w naszych czasach, bo umiera się najczęściej w szpitalach. Na Białorusi jest biednie więc dziadka ze szpitala wypisano w stanie agonalnym. Naoczny świadek, czyli mój znajomy, twierdzi, że w Polsce by go uratowano - miał cukrzycę i przez to zgangrenowaną nogę. Takie życie. Sam sobie je wybrał, a było to tak:
W czasie wojny dziadek razem z siostrą zostali przez Niemców wywiezieni na roboty do Niemiec. Gdy po wojnie wrócili do Polski w nowym kształcie, dowiedzieli się, że ich ojciec przepisał im ziemię. Za namową znajomych, którzy wiedzieli że tam gdzie brat z siostrą chcą wracać Polski już nie ma, dziewczyna podjęła decyzję o pozostaniu w Polsce. Brat, czyli dziadek, był łasy na ziemię więc wrócił. Ziemią nie nacieszył się długo bo mu ją Czerwoni zabrali, znacjonalizowali i utworzyli kołchoz. Jemu, jako że miał skończoną szkołę, dali stanowisko dyrektora tegoż kołchozu. Musiał więc przez wszystkie lata patrzeć co się dzieje z ziemią jego ojców.
A zdecydował o wszystkim przypadek. Jak zwykle. No i trochę głupota, ale do wybaczenia, w 1945 roku wielu ludzi nie wierzyło, że bolszewia to aż tak wielkie skurwysyństwo.
Dla siebie wyciągam taki wniosek: że nie wiem co by mi komuch proponował, zawsze powinienem odwrócić się doń tyłem, tfu! albo raczej wycofać tyłem, patrząc w oczy czy aby przypadkiem nie ma zamiaru strzelić z nagana w głowę. Howgh!