Syriana
Posted on Sun 15 July 2007 in Uncategorized • 2 min read
Obejrzałem "Syrianę". Film jest świetny ale wnerwił mnie nieprzeciętnie dofiltową antmerykańskością. Łysiak, a niedawno jeszcze Kwieciński, zwracali uwagę na to, jak władcy Hollywood wtłaczają do mózgu rodakom oraz reszcie świata świństwa nt. swojej ojczyzny. Obaj powinni zaliczyć "Syrianę", która tym bardziej jest niebezpieczna i wredna, że jest dziełem niemal doskonałym. Spostrzegam tu paralelę z "Popiołem i diamentem", który również jest wybitny w formie lecz, niestety, kłamliwy w przekazie.
"Syriana" jest wielowątkowa, i to tak bardzo, że chyba rację mają ci którzy zalecają obejrzenie obrazu dwa razy z rzędu. Mnie się jakoś udało pozlepiać większość odnóg w jedno ale było ciężko, i nie mogę szczerze powiedzieć, że poznałem wszystkie niuanse wątku fuzji Connex z Killen.
Co mnie doprowadza do rozpaczy w tym filmie to fakt, że rozwiązanie głównej historii, którą jest polityka USA względem Bliskiego Wschodu, przedstawione zostało w ostrych, kontrastowych barwach. Podczas gdy atrakcyjność obrazu opiera się na rozmyciu, niedopowiedzeniach i sekretach. Zamiast genialnego dzieła także w fabule, dostałem lewicującą rąbankę. Szkoda straszna i dla mnie zupełnie niezrozumiała.
Szybko wyliczę jeszcze pozostałe przegięcia: książę Nasir, niedoszły następca emira, ginie zabity pociskiem wysłanym przez CIA. Ginie gdyż jest liberałem, wie że opieranie ekonomii kraju wyłącznie na ropie to krótkowzroczność i uzależnienie od USA. Film mocno zaznacza, że Nasir to rewolucjonista, daleki od kojarzących nam się z Arabią, fundamentalistów. Dobry człowiek zabity przez zły rząd USA. W orginalnej powieści na której oparty jest film ("See No Evil") zamiast Nasira jest Saddam Hussein. No ale trzeba było zastosować politpoprawność, nie?
Z kolei fundamentaliści, przedstawieni enigmatycznie, wypadają świetnie. Pewni siebie, rozmodleni, oddani sprawie partyzanci, walczący z wyzyskiem Stanów Zjednoczonych. Nawet pszczółki sobie hodują. A scena, w której bracia wysadzają się wraz z łódką w powietrze, wraz z podkładem muzycznym nadaje się do filmów Eisenteina i z pewnością doceniłby jej wymowę sam Józio Słoneczko.
Konkludując: film trzeba obejrzeć bo zrobiony jest perfekcyjnie, wciąga i stanowi niezłe wyzwanie intelektualne. Trzeba obejrzeć i przetrzeć oczy - świat taki jest ale tylko trochę. Reszta, jak mówił pewien bardzo mądry gość, jest inna.