Są już billboardy
Posted on Thu 18 March 2010 in Pamietniczek • 2 min read
Dziś w trakcie przerzutu z jednego biura w drugie, podwoziliśmy Mr B. na lotnisko więc wdałem się z nim w dyskusję o... wyższości analogów nad cyfrą. Wytłumaczyłem mu, że kiedyś miało się jedno pudełko czyli magnetofon, a w nim nie tylko możliwość odtwarzania ale i, po naciśnięciu na raz dwóch przycisków, nagrywania dźwięku. Potem kasetę można było komuś dać, lub zrobić kopię na dwukasetowcu. Dziś robi się to za pomocą kilku pudełek: nagrywa się cyfrowym dyktafonem albo MP3 playerem z funkcją dyktafonu, zgrywa na komputer, obrabia żeby stworzyć Audio-CD i nagrywa na płytę. Nie ma łatwo. Można się do procesu przyczepiać ale i tak mi wychodzi, że było fajniej. Na to Mr B. ujawnił, że muzyki u siebie, w Wiedniu, słucha z magnetofonu szpulowego!!! Kupił wielościeżkowy, taki jakich jeszcze wciąż używa się w studiach. I że wciąż można bez większych problemów kupić doń taśmę! Obaj stwierdziliśmy, że nadejście ery muzyki cyfrowej coś w nas zepsuło. Mnie się już tak bardzo nie chce muzyki słuchać jak kiedyś, chociaż wymagało to jednak więcej zachodu. W moim przypadku chodzi o utratę ekskluzywności, rytuału, czegoś specjalnego. Teraz znane kawałki brzmią wszędzie, w windzie, w dżinglu radiowo-reklamowym, z pierdzących głośniczków PeCeta... To zabija rytuał i gwałci słuch. Powszednieje. Starzejemy się. ;)