Okazuje się, że nauka w środowisku wielozadaniowym, czytaj: w czasie gdy coś lub ktoś ci przeszkadza, daje dużo gorsze rezultaty niż wtedy gdy nic jej nie zakłóca.
Przypomniało mi się w związku z powyższym, jak sprzeczałem się ze swoim tatą, o to że czytam książkę ze słuchawkami na uszach (i z muzyką w słuchawkach) i popatruję od czasu do czasu na telewizor. Tata miał rację choć dowodów, do dziś, nie było. Być może w efekcie takiego podejścia, dziś mam kłopoty ze skupianiem, a i wiedza u mnie kuleje.
Od godziny lub dwóch trząchają mną drgawki obrzydzenia albowiem będę musiał zacząć coś pisać w JavaScripcie, który, moim zdaniem, jest wymysłem szatana, a szatan stworzył go by zadawać mózgom śmierć, śmierć, śmierć! Takim samym obrzydzeniem napełnia mnie model DOM, co zresztą wiąże się z JS. Staram sie oddalić tę chwilę ale nadziei nie ma. Zawieszam dłonie nad klawiaturą...
Tworząc własnego OPML-a, oparłem się na przykładzie w którym znajdował się RSS bloga Joela Spolsky'ego pt. "Joel on software". Zaciekawił mnie wpis "Wanted: System / Network Administrator", który dotyczy, jak wynika z tytułu, posady administratora. Spolsky wymienia szereg wymagań stawianych osobie na tym stanowisku, w śród nich znajomość systemów Windows, Linux, NetBSD oraz Macintosh, a także wiedza w takich tematach jak: DNS i BIND, Postfix, Cyrus, firewalle i routing w BSD, LDAP i Windows 2003 Active Directory, Nagios, IPSec VPN, Subversion, Dell server hardware, Veritas Backup Exec, Microsoft SQL Server 2000/2005, IIS 6.0 oraz VMWare Server. Całkiem pokaźna lista jak widać ale trzymająca się jakoś kupy - przynajmniej tematycznie. Chodzi mi o to, że wymienione wyżej wymagania rzeczywiście dotyczą stanowiska administratora w firmie posiadającej określone, tutaj wieloplatformowe, środowisko informatyczne. Wiem też, trochę z własnego doświadczenia, że ten kto zostanie u Spolsky'ego administratorem, ten będzie wykonywał (mniej więcej) tylko te obowiązki, które w ww. specyfikacji wymieniono.
Rzeczywistość w Polsce jest inna. Owszem, opis stanowiska pracy może być podobny ale późnej, po jej podjęciu, wszystko się zmieni.
Polski informatyk zakładowy (PIZ, żeby nie dodać DA - Dyżurny Administrator) wkrótce przekona się, że znajomość ww. systemów, programów i zagadnień to tylko podstawy, a do nich dołączyć musi bardzo obszerna wiedza, bez której ocena jego umiejętności poleci na łeb na szyję. PIZ musi znać się jeszcze na: zaawansowanym formatowaniu dokumentów w Wordzie i OpenOffice, tworzeniu przynajmniej średnio zaawansowanych formuł w Excelu, programowaniu i animacjach we Flashu, zaawansowanej grafice w Photoshopie lub GIMP-ie, nieliniowym montażu filmów w Adobe Premiere albo Pinnacle Studio, konwersji między przeróżnymi formatami plików graficznych (bitmapowych i wektorowych), plików muzycznych (mp3, wav, ogg), plików z obrazami CD (cue, iso, nrg i inne), dokumentów (pdf, ps, doc, sxw, tex, dvi, rtf, lyx), plików baz danych i innych, których są setki jeśli nie tysiące. Musi znać się na OCR, skanowaniu, liznąć trochę marketingu, umieć stworzyć serwis WWW - ręcznie w edytorze ale i dynamiczny np. w PHP, musi poznać obsługę wszelkich odmian sprzętu komputerowego do którego zalicza się oczywiście telefony stacjonarne i komórkowe, faxy, xerokopiarki, bindownice, ekspresy do kawy, kuchenki mikrofalowe, czajniki elektyczne, wiertarkę, lutownicę, poza tym powinien posiadać wszelkiego rodzaju przejściówki do kabli sieciowych i prądowych oraz wszystkie możliwe zasilacze do urządzeń elektrycznych. Musi też umieć złożyć i rozłożyć z zamkniętymi oczyma dowolny sprzęt komputerowy, mile widzania jest umiejętność naprawy zalanych kawą laptopów oraz czyszczenie zalanych kawą klawiatur. Znajomość zagadnień fotograficznych również jest dużym plusem - ktoś musi przecież robić zdjęcia do identyfikatorów! O posiadaniu własnego cyfraka nawet nie wspominam. Oprócz tego konieczna jest umiejętność konfiguracji dowolnych telefonów komórkowych, przerzucania ich książek adresowych pomiędzy kolejnymi modelami. To samo dotyczy palmtopów. Nie można też zapomnieć o znajomości zasad składu drukarskiego, z naciskiem na przygotowanie prac magisterskich pod oprawę. Do tego jeszcze inżynieria socjalna czyli umiejętność zrobienia oraz podania dobrej kawy.
Oto moja rzeczywistość. Aha, i bynajmniej nie narzekam.